Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Wyprawa składakami na Hel zakończona zaręczynami ZDJĘCIA

W pięć dni na rowerach składakach pokonali ponad 500 km. W żarze słońca i w deszczu. Z wiatrem i pod wiatr. Składaki nie raz odmówiły im posłuszeństwa. Zepsuł się też samochód zabezpieczający trasę. Ale te przeciwności losu nie odebrały im humoru i determinacji. Charytatywna wyprawa na rzecz cierpiącej na Zespół Leigha kaliszanki, Ani Mrówczyńskiej zakończyła się wielkim sukcesem i … zaręczynami.
Wyprawa składakami na Hel zakończona zaręczynami ZDJĘCIA

W romantycznej wieczornej scenerii Morza Bałtyckiego o rękę swoją wybrankę poprosił Michał Krzyżaniak, jeden z uczestników wyprawy. Kinga powiedziała „tak”. - Wczoraj na Helu wszyscy padli na twarz, ale tylko Michał padł na kolana! – pisali współtowarzysze wyprawy.

Drużyna dotarła na Hel zgodnie z planem, w czwartek 20 sierpnia po południu. Z Kalisza wyruszyli w niedzielę 16 sierpnia. Relację z ich pożegnania na terenie centrum przesiadkowego przy ul. Majkowskiej znajdziesz TUTAJ

Drużyna swoją oryginalną akcją pozyskała wielu sponsorów i darczyńców. Cel – uzbieranie 18 tysięcy zł na pionizator aktywny, ortezy na nogę, gorset ortopedyczny oraz ortezy tułowia – udało się zrealizować jeszcze przed startem! I to z nawiązką.

To była wielka przygoda, a jak przygoda to i trudności i niespodzianki. Pogoda nie zawsze dopisywała. Nie raz chłopaki musiały przedzierać się przez błoto czy wielkie kałuże. Wielogodzinna jazda na składakach to też ból mięśni i spore zmęczenie. Zabytkowy sprzęt niejednokrotnie wymagał pilnej naprawy. Najpoważniejszy problem powstał jednak z autem. Czwartego dnia wyprawy samochód się zepsuł. Konieczna była wymiana miski olejowej. Auto na lawecie zostało zawiezione do mechanika. Na szczęście udało się je szybko naprawić.

Praca nad tym foto spowodowała awarię samochodu, ale warto było – napisał Michał na profilu „Wigry Składaki – Dobre Chłopaki”

Na trasie drużyna na składakach spotykała się zainteresowaniem i sympatią. W ten sposób promowali akcję pomocy dla 6-letniej Ani Mrówczyńskiej. Nie jedna osoba wsparła cel chłopaków i wrzuciła pieniądze do puszki, z którą podróżowali w kierunku Helu.

Wyprawa bezpiecznie dotarła do celu, a akcja chłopaków poruszyła wiele serc. - 12 niesamowitych ludzi, którzy udowodnili, że można... Można pomagać! 12 facetów, którzy rzucili swoje obowiązki i zostawili swoje rodziny na 5 dni! A jeszcze przed wyjazdem poświęcali wiele, aby odbyć treningi, szukać darczyńców lub organizować wyprawę. 12 różnych charakterów i osobowości, które mimo poglądów, przekonań czy wieku, dobrze się dogadywało przez całą wyprawę. 12 zupełnie innych historii, które połączyły się w jedną niezapomnianą. 12 kolesi, którzy pokonali swoje słabości, walczyło z bólem i przeciwnościami losu.12 chłopaków, którzy wiedzieli, że każdego następnego dnia będzie znacznie gorzej, a mimo wszystko wstawali rano, pakowali swoje rzeczy i jechali dalej. 12 dobrych kumpli, którzy nie zapomnieli o tym jednym... Wiele to dla mnie znaczy i bardzo Wam za to dziękuję – napisał Kamil Sobczyk, jeden z inicjatorów akcji.

12 serc pojechało dla jednego – dla małej Ani Mrówczyńskiej. Ania cierpi na Zespół Leigha. To metaboliczna, ultrarzadka i nieuleczalna choroba genetyczna. Dzieci z tą chorobą żyją od kilku miesięcy do kilku lat. Wszystko przez to, że komórki ciała nie otrzymują tyle tlenu, ile potrzeba, co w konsekwencji prowadzi do ich obumierania. Jej rodzice robią wszystko, by Ania mimo wszystko mogła się rozwijać i cieszyć się życiem.

Aneta Mrówczyńska, mama Ani jest ogromnie wdzięczna za akcję. To dla bliskich dziewczynki wielkie wsparcie i motywacja do walki o lepsze jutro.  - Chłopacy ! Nigdy nie zapomnimy Wam tego cudu, który dla nas stworzyliście. Nasze drzwi zawsze są dla Was otwarte, nasze serce również. Jesteście częścią naszej Leighowej rzeczywistości. Zostajecie w naszych sercach już na zawsze! A Wasza wielka wyprawa na Hel...niech będzie symbolem, symbolem walki i krętej ścieżki jaką idzie każdego dnia nasza Ania...oby i ta walka skończyła się wygraną ♥ - napisała mama Ani.

Ania nie chodzi, nie mówi, ale dużo rozumie. Wymaga opieki 24h/na dobę. Koszty rehabilitacji, suplementów i wszelkich działań, które sprawiają, że 6-latka mimo choroby się rozwija, są spore. Dlatego jeśli chcecie wesprzeć małą kaliszankę i ich bliskich, możecie zrobić to poprzez Fundację „Mam serce”.

Agnieszka Gierz, fot. Wigry Składaki – Dobre Chłopaki/fb, AG


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
pochmurnie

Temperatura: 12°C Miasto: Kalisz

Ciśnienie: 1018 hPa
Wiatr: 13 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama