Kierowcom nie trzeba tego wyjaśniać, ale warto przypomnieć, że na piratów drogowych polują nie tylko fotoradary ustawione przy drogach i odcinkowe pomiary prędkości. Kierowcy muszą także uważać na nieoznakowane pojazdy Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego (GITD), które są wyposażone w fotoradary.
Uważaj na zaparkowane auto
Zwykło się myśleć, że samochody GITD, tak jak policyjne radiowozy, namierzają pojazdy w ruchu. Że inspektorzy jadą za przekraczającym prędkość, rejestrują wykroczenia i kończy się mandatem. Tak jest… ale nie zawsze.
„Kluczowe w przypadku pojazdów GITD jest to, że do rejestrowania wykroczeń, nie muszą się one znajdować w ruchu. Wystarczy zaparkować ja na poboczu drogi. Do momentu, w którym pracuje w nich silnik i kamera widzi nadjeżdżające pojazdy, przekroczenia prędkości są dokumentowane. Nie ma nawet wymogu, aby za kierownicą auta siedział funkcjonariusz. Wszystko odbywa się w pełni automatycznie” – ostrzega moto.pl.
Zatem takie, postawione na poboczu BMW działa jak stacjonarny radar do mierzenia prędkości.
Ile można jechać?
– Nigdy nie dostałem mandatu z fotoradaru, chociaż prawo jazdy mam od 20 lat – mówi pan Paweł. I od razu przyznaje: – Nie zawsze jeżdżę przepisowo. Czasami trzeba „depnąć”.
Dlaczego zatem nie za każde przekroczenie prędkości jest mandat? Otóż urządzenia mają tolerancję błędu, która wynosi 10 km/h. To ten margines błędu, na który może sobie pozwolić kierowca.
„Przedstawiciele Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego (GITD) zapewniali, że próg ten jest respektowany, a w niektórych przypadkach tolerancja bywa nawet wyższa” – sięga 25 km na godz. – podaje autoswiat.pl.
Lepiej jednak mieć w głowie to 10 km/h.
11 to nie 10
Tu trzeba jednak wiedzieć, że jeżeli ktoś przekroczy prędkość o 11 km/h i da się „ustrzelić”, to nie zostanie ukarany za przekroczenie prędkości o 1 km/h, ale o 11 km/h.
W tym przypadku mandat wynosi 100 zł, a na konto kierowcy wędrują 2 punkty karne.
Napisz komentarz
Komentarze