O Marii Wiłkomirskiej, która zmarła w 1995 roku w wieku 91 lat, najczęściej mówi się w kontekście fenomenu Tria Wiłkomirskich. Wymienia jej imię jednym tchem wraz z imionami braci – Kazimierza i Michała. To wcale nie oznacza, że Maria nie była muzyczną indywidualnością. Po prostu nigdy nie zabiegała o rozgłos i najczęściej wspierała innych, rodzinę, przyjaciół, swoich uczniów. Najbliżsi mówili o niej „święty Franciszek w spódnicy”.
W koncercie dedykowanym Pani Profesor nie zabrakło muzycznych znaków i wypowiedzi opisujących jej bogatą ponad półwieczną działalność artystyczną i edukacyjną. Pierwszą część spotkania wypełniły popisy młodziutkich pianistów – bardzo zdolnych uczniów kaliskiej szkoły muzycznej: Katarzyny Bąkowskiej, Marii Sołtysiak, Mikołaja Sobczaka i Piotra Piestrzyńskiego.
Drugą część stanowił występ czołowej pianistki młodego pokolenia, Joanny Marcinkowskiej, która – tak jak Maria Wiłkomirska – w idealny sposób łączy występy estradowe z pracą na akademii muzycznej. - Moim zdaniem to jest bardzo trudna droga, ale chyba najwłaściwsza – taka symbioza własnego koncertowania z pracą dydaktyczną, ponieważ te dwie dziedziny na siebie wpływają i wzajemnie się wzbogacają – mówi Joanna Marcinkowska, pianistka.
Maria Wiłkomirska koncertowała w Polsce i za granicą, promowała przede wszystkim muzykę polskich kompozytorów, choć jej repertuar wzbogacała również ogromna ilość utworów z europejskiej literatury muzycznej. Uczestniczyła jako juror m.in. w Konkursie Chopinowskim, wychowała wielu wirtuozów klawiatury. Z godną podziwu skromnością rozwijała warsztat wykonawczy i swój, i studentów. - Jeżeli odbiera się koncertowanie jako służenie muzyce, służenie kompozytorowi, jego dziełu, to myślę, że można te dwie aktywności pogodzić – dodaje Joanna Marcinkowska.
Być może trzeci koncert z szeroko i ciekawie zakrojonego projektu muzyczno-edukacyjnego był jednocześnie ostatnim. Fundacja Rodziny Wiłkomirskich nie uzyskała bowiem od władz Kalisza wsparcia finansowego wystarczającego na realizację kolejnych spotkań poświęconych znakomitej artystycznej familii związanej z naszym miastem.
*
Maria urodziła się 3 kwietnia 1904 roku w Moskwie jako córka Alfreda i Anieli z domu Kułassowskiej. Naukę gry na fortepianie rozpoczęła w wieku 6 lat pod kierunkiem ojca - Alfreda Wiłkomirskiego, skrzypka i pedagoga. W roku 1913 rozpoczęła czteroletnie studia pianistyczne w Konserwatorium w Moskwie w klasie Bolesława Jaworskiego. Miała wtedy zatem 9 lat, ale już spore doświadczenia muzyczne i scenicznie, co potwierdzają wspomnienia z dzienników jej brata – Kazimierza:
„Kiedy Marysia miała lat pięć, rodzice powierzyli 9-letniemu głuptasowi [czyli jemu] początkową naukę muzyki tego maleństwa. Zabrałem się do rzeczy serio. Posadziłem siostrzyczkę na tapczanie, sam stanąłem w odległości kilku kroków i wygłosiłem dłuższą prelekcję, w której wysypałem przed biedactwem cały worek wiadomości , wtajemniczając je nie tylko w dziedzinę nomenklatury i pisowni muzycznej, ale również w budowę interwałów wielkich, małych, czystych, tudzież zwiększonych i zmniejszonych. Skończywszy ten obszerny wykład, podczas którego dziewuszka patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczyma, zapytałem, jak przystało na pedagoga:
- Zrozumiałaś?
- Ta-ak.
- No, to powtórz mi to wszystko od początku”.
Myliłby się każdy, kto sądziłby, że Marysia przez długi czas będzie tą najmłodszą, najmniej doświadczoną, bo ten sam brat omawiając w dziennikach okres pobytu w Konserwatorium, napisze:
„Moja niepewność techniczna w owych czasach była dość wyraźna w zestawieniu z niezawodną precyzją i swobodą w grze Michała i najmłodszej z nas trojga, Marysi”.
Kazimierz wspomni również, że Marysię uczyli po kolei nie tylko wszyscy członkowie rodziny, ale także ciotka Konstancja Buchartowska (starsza siostra ojca). Po latach przyzna, że te korepetycje, których program układał ojciec Alfred, musiały być jednak przydatne, wszak ciotka była absolwentką klasy Igumnowa i miała co najmniej kilkuletnie doświadczenie pedagogiczne.
W roku 1917, po studiach w moskiewskim konserwatorium, Maria wyjechała z rodzicami i rodzeństwem do Batumi na południowym Kaukazie. Następnie przedostała się do Polski, gdzie w Warszawie kontynuowała studia u prof. Józefa Turczyńskiego.
W Kaliszu po raz pierwszy TRIO WIŁKOMIRSKICH wystąpiło 9 stycznia 1921 r. Wówczas Maria w kaliskiej szkole muzycznej rozpoczęła swą wieloletnią pracę pedagogiczną. Przed wojną była profesorem w Polskim Konserwatorium Muzycznym w Gdańsku. W czasie wojny przebywała w Warszawie, gdzie prowadziła nauczanie prywatne i występowała na tajnych koncertach. Po wojnie rozpoczęła pracę w PWSM w Łodzi, a następnie w Warszawie na stanowisku zastępcy profesora i profesora w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej. W 1977 r. przeszła na emeryturę, jednak jeszcze przez 3 lata pozostawała na etacie profesora.
Oto fragment rozdziału poświęconego Marii Wiłkomirskiej z książki wydanej przez Akademię Muzyczną im. Fryderyka Chopina w Warszawie pt. „Nestorzy polskiej pianistyki”. Maria Schreiber napisała w niej:
„Choć za swą działalność artystyczną i pedagogiczną otrzymała wiele państwowych odznaczeń, to cała jej ogromna i wielostronna aktywność zawodowa przebiegała bez wielkiego rozgłosu, była wypełnianiem szlachetnej misji powoływania do życia piękna i czynienia dobra. Skromność, stanowiąca istotną cechę osobowości artystki, była prawdopodobnie przyczyną pewnego niedostatku szeroko dostępnej informacji o jej działalności, a także, być może, niepełnego wykorzystania jej potencjału artystycznego. Już w 1945 roku Stefan Kisielewski pisał w entuzjastycznej recenzji z koncertu, na którym Maria Wiłkomirska występowała z wielkim powodzeniem jako solistka oraz grała w duecie z bratem Kazimierzem: […] Wiłkomirscy nie są być może w naszym świecie muzycznym należycie ocenieni – przyzwyczailiśmy się do nich, a zapominamy czasem, że są to artyści wyjątkowej wszechstronności i wysokiej klasy, którzy dobrze reprezentowaliby naszą kulturę muzyczną na estradach zagranicznych”.
Jeden z najbardziej cenionych uczniów Marii Wiłkomirskiej, Jerzy Marchwiński, w tej samej uniwersyteckiej publikacji napisał:
„Uświadomiłem sobie, że od pierwszego kontaktu z Panią Profesor do ostatniego spotkania uderzał mnie jej wielki autentyzm i wielka prawda. Wielka, naturalna siła człowieka, który żył zdominowany przez muzykę, żył dla muzyki. Starała się uformować we mnie jej piękno, dopomóc mi w dotarciu do niego. Mogę mówić o swoim wielkim szczęściu, że trafiłem do Pani Profesor Wiłkomirskiej”.
A tak o Marii dojrzałej mówi Teresa Wiłkomirska, żona jej brata Kazimierza w swoim pamiętniku:
„Maria była małomówna, ale jednocześnie naturalna, bezpośrednia, w rozmowie można było odczuć jej wielką skromność, nie usiłowała błyszczeć dowcipem, aczkolwiek potrafiła być dowcipna. Marysia była zawsze opanowana, zrównoważona, nieskora do wybuchów ani zachwytu, ani oburzenia. Była – jak ją nazywaliśmy – świętym Franciszkiem w spódnicy. Pomagała każdemu, ktokolwiek się do niej o pomoc zwrócił, pomagała finansowo swoim uczniom i ich dzieciom, pomagała rodzinie i zupełnie obcym ludziom. Nie usłyszałam z jej ust złego słowa o nikim”.
Występowała z recitalami zawsze zawierającymi utwory polskich kompozytorów – zwłaszcza Chopina, brała udział w koncertach kameralnych oraz symfonicznych. Koncertowała w Polsce i za granicą. Jej repertuar zawierał, oprócz dzieł polskich kompozytorów, mnóstwo nazwisk twórców europejskich.
Maria Wiłkomirska zmarła w 19 czerwca 1995 r. w Warszawie, została pochowana na Starych Powązkach. Przeżyła zatem 91 lat.
Robert Kuciński, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze