Reklama
Reklama

Brutalny mord 4 osób, w tym ciężarnej kobiety. Ta historia wstrząsnęła całą Polską

Ta masakra rozegrała się nieopodal Kalisza, a celem bandytów były pieniądze na wypłaty dla pracowników Krotoszyńskich Zakładów Przemysłu Terenowego w Dobrzycy. Do osób przewożących gotówkę sprawcy oddali serię strzałów. Na miejscu zginęło dwóch konwojentów i towarzyszące im dwie pracownice Zakładów, w tym jedna w ciąży. Za zrabowane pieniądze główny „mózg” operacji  kupił dom na Majkowie w Kaliszu, a następnie założył rodzinę. Wracamy do historii sprzed prawie 60 lat, która wstrząsnęła całą Polską i która stała się kanwą filmu kryminalnego „Dotknięcie nocy”.    
Brutalny mord 4 osób, w tym ciężarnej kobiety. Ta historia wstrząsnęła całą Polską

Mieszkańcy Fabianowa między Pleszewem a Dobrzycą, w którym doszło do zbrodni nadal wspominają wydarzenia, które rozegrały się 10 stycznia 1957 roku. O okrutnym i planowanym przez wiele miesięcy morderstwie przypomina stodoła, przy której sprawcy zaczaili się na konwój wiozący ponad 300 tysięcy złotych na wypłaty dla pracowników Krotoszyńskich Zakładów Przemysłu Terenowego w Dobrzycy. „Gazeta Poznańska” tak informowała o całym zajściu: „Nieznani bandyci zatrzymali taksówkę, po czym z bliskiej odległości oddali serię strzałów poprzez szyby auta, zabijając właściciela taksówki Józefa O. (wtedy nazwiska były podawane w całości – dop. aut.)  – ojca czwórki dzieci, Władysława J. – robotnika KZPT oraz pracownice tych zakładów Helenę G. i kasjerkę Genowefę D. będącą w ciąży”.

To tutaj zaczaili się sprawcy morderstwa

Obszerne akta ówczesnego Sądu Wojewódzkiego w Kaliszu, liczące 9 tomów, w 2001 roku  zostały przekazane przez Sąd Okręgowy w Kaliszu do Instytutu Pamięci Narodowej w Łodzi. Zaglądając w dokumenty zgromadzone przez śledczych wiadomo, że 10 stycznia 1957 roku dzień był pochmurny i deszczowy, a okoliczni mieszkańcy słyszeli strzały, jednak te padły spory kawałek od zabudowań. Dlatego nikt nie był świadom, że docierają do niego dźwięki okrutnego morderstwa, do którego doszło wczesnym rankiem.

Strzały padły przy tej trasie, w Fabianowie między Pleszewem a Dobrzycą 

Wtedy z Pleszewa wyruszyła „dorożka zarobkowa marki Fiat 1100”. Jej właścicielem był Józef O., a pasażerami pracownicy KZPT w Dobrzycy, którzy jak zawsze na początku miesiąca wieźli wypłaty dla osób pracujących w zakładzie. 7 kilometrów od Pleszewa zostali zatrzymani przez trzech mężczyzn. Jeden z nich do znajdujących się w taksówce osób oddał kilka strzałów. Wszystkie osoby jadące samochodem zginęły. „Śmierć gwałtowna, nagła, wskutek rozległego krwotoku” - można przeczytać w aktach z sekcji zwłok Heleny G., do której oddano 2 strzały. Podobnie jak do Józefa O. Sekcja odbyła się w Zakładzie Medycyny Sądowej w Poznaniu.

Zdjęcie z miejsca zbrodni

Bandyci zastrzelili dwóch konwojewntów i dwie siedzące z tyłu pracownice krotoszyńskich Zakładów. Jedna z nich była w ciąży

 

O pojeździe,  w którym znajdują się cztery martwe osoby, milicjantów z Komendy Powiatowej MO w Pleszewie powiadomił Leon K., kierowca tamtejszego PKS-u. Z notatki służbowej sporządzonej przez st. sierż. Aleksandra Piaseckiego wynika, że kierowcę o powiadomienie MO poprosiła kobieta, która dokonała makabrycznego odkrycia. „Oświadczył, że przed piętnastoma minutami jechał samochodem ciężarowym z Dobrzycy i na szosie pomiędzy Fabianowem a Kowalewem został zatrzymany przez nieznaną mu z nazwiska kobietę, która mu oświadczyła, że na wyżej wymienionej szosie, obok polnej stodoły Spółdzielni Produkcyjnej Fabianów, stoi samochód osobowy, a wewnątrz niego znajdują się cztery osoby zamordowane”.  

Z notatki wynika, że kierowca PKS-u od razu rozpoznał właściciela taksówki i że o morderstwie świadczyła łuska od naboju, którą zauważył na szosie obok pojazdu. Milicjanci już na miejscu potwierdzili, że doszło do „ohydnego mordu rabunkowego” – tak prasową informację o zbrodni zatytułowała „Gazeta Poznańska”. Śledztwo trwało kilka miesięcy. Przesłuchano kilkudziesięciu świadków. Niektórzy przyznawali, że nie tylko słyszeli strzały, ale też widzieli uciekającego na rowerze mężczyznę. „Widziałem jadącego na rowerze mężczyznę od strony wsi Kowalew. On przypuszczalnie mógł jechać od Fabianowa (…). Rowerzysta ten jechał z bardzo dużą szybkością, skręcając obok kościoła na drogę, która prowadzi w kierunku Suchorzewa” - zeznała Kazimiera S., gospodyni domowa z Kowalewa.

Kowalew. W tym miejscu widziany był jeden z zabójców, uciekający na rowerze

 

O rowerzyście można też przeczytać w fabularyzowanej opowieści opartej na tej historii, która ukazała się w 1957 roku w „Gazecie Poznańskiej” pod tytułem „Kryptonim 4”.

Z budynku szkolnego w Kowalewie wypada z hałasem gromada dzieci. Pędziły przez dziedziniec na złamanie karku, gnane radosną nowiną, iż dzisiaj lekcji już nie będzie. Na drodze rozsypały się w grupki. Gromadka uczniów z Fabianowa popędziła w swoją stronę. Na zakręcie dzieciarnia rozprysła się jak stado wróbli. Środkiem szosy gnał rowerzysta. Dużo nie brakowało, by najechał któregoś z chłopców. Leciał przez wieś jakby go gonili. Na widok nadjeżdżającej „Warszawy” przyhamował gwałtownie i skręcił w lewo, wzdłuż torów kolejowych. Bilocowa stała na progu swej chałupy. - Gdzie ten wariat tak pędzi? Jeszcze teczki pogubi, albo łeb skręci – pomyślała, obserwując jazdę bruneta” - pisali T. Dolata i Z. Szymański.

Tym samochodem przewożono pieniądze. Zdjęcie z miejsca zbrodni

Morderców zatrzymano w czerwcu. W tej samej gazecie z 25 czerwca można przeczytać o ofiarności milicjantów w poszukiwaniach sprawców, których jak się okazało było trzech. „Wypadek ten poruszył do głębi społeczeństwo Wielkopolski, jednocześnie organa ścigania wszczęły energiczne dochodzenie w celu uchwycenia sprawców napadu. Trwające pięć miesięcy śledztwo napotkało na ogromne trudności – chociażby fakt, iż wszystkie ofiary bandytów nie żyły, nie mogły zatem nic wnieść do wytypowania sprawców – pisała „Gazeta Poznańska”. - Ofiarność i trud milicji dały rezultat. W ostatnich dniach ujęto wreszcie sprawców bestialskiego mordu. Są nimi: 26-letni Stanisław G. – syn bogatego gospodarza z Popówka w powiecie pleszewskim, 25-letni Edward B. – syn rolnika z tej samej wsi oraz Władysław K., 23 lata z Dobrzycy, pracownik WPPOiO”. (Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Odzieżowo – Obuwnicze Przemysłu Terenowego, wcześniej Krotoszyńskie Zakłady Przemysłu Terenowego)

Zrabowana gotówka miała doitrzeć tutaj - do Krotoszyńskich Zakładów Przemysłu Terenowego w Dobrzycy. Dziś znajdują się tutaj sklepy, ale szyld zakładu pozostał

Bandyci, mordując trzech pracowników i wiozącego ich kierowcę, ukradli ponad 335 tysięcy złotych. Pieniądze były głównym celem napadu. Milicjantom udało się odzyskać 40 725 zł. Część kwoty znaleziono u głównego sprawcy mordu Stanisława G. Resztę, ukrytą w czajniku i zakopaną, u jego przyjaciela z lat dziecięcych Edwarda B. Pistolet TT, z którego strzelano do ofiar, był ukryty w wozowni znajdującej się na terenie gospodarstwa Franciszka G. ojca „mózgu” operacji. 

 

Stanisław G. i Edward B. znali się od najmłodszych lat. Władysława K. Stanisław G. poznał na początku lat 50. w wojsku. Z zeznań wynika, że od zawsze rozmawiali o problemach finansowych i konieczności zdobycia pieniędzy –  rabunek zaczęli planować w 1954 roku. Dwaj pierwsi mężczyźni pierwszego wspólnego napadu dokonali w październiku 1956 roku w Jedlcu. Z tamtejszego sklepu Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” ukradli towary o wartości ponad 10 tysięcy złotych. Z kasy sklepu zginęła też gotówka. Dwa miesiące później, 4 grudnia w Gołuchowie napadli na Stanisława Grzesiaka, funkcjonariusza MO, któremu skradli pistolet TT. Tej broni użyli w czasie napadu na taksówkę, którą przewożono pieniądze dla pracowników dobrzyckich zakładów. Milicjantowi ukradli także dwa magazynki z nabojami. W czasie śledztwa stwierdzono, że Stanisław G. uderzył mundurowego dębowym kijem w tył głowy, a później przeniósł nieprzytomnego mężczyznę na pole, „gdzie zostawił go w stanie grożącym utratą życia” - można przeczytać w wyroku Sądu Okręgowego w Kaliszu, przed którym odbył się proces sprawców.

O morderstwie szeroko rozpiswała się ówczesna prasa

Pierwszy z mężczyzn za napad na sklep w Jedlcu został skazany na 4 lata pozbawienia wolności, a drugi na 3. I była to najłagodniejsza z kar, którą 16 listopada wydał sąd pod przewodnictwem sędziego Mariana Poprawskiego. Za napad na funkcjonariusza MO Stanisław G. został skazany na karę śmierci, a jego kompan na dożywocie. Sąd orzekł również za ten czyn „odnośnie obu skarżonych na podstawie art. 47§ 1 pkt. A i art. 52§ 2 k.k. utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze”. 

W czasie śledztwa potwierdzono, że 10 stycznia 1957 roku to ci sami mężczyźni dokonali zbrodni, do której po aresztowaniu się przyznali. Wiadomo, że Stanisława G. „informował o sposobach i terminach podejmowania i sposobach przewożenia pieniędzy”  Władysław K., który pracował w KZPT w Dobrzycy. To on, jak widnieje w aktach, namawiał Stanisława G. do rabunku. Dążył do tego również Edward B., który nie tylko zachęcał do przestępstwa, ale też zadeklarował się już po napadzie (terminów rozważali kilka) „obserwować reakcję Milicji Obywatelskiej i społeczeństwa w Pleszewie, a w razie potrzeby przejąć od G. zrabowane pieniądze i pomagać mu w dalszej ucieczce” .  

Mężczyźni wspólnie zaplanowali napad na konwój wiozący pieniądze na wypłaty dla pracowników KZPT w Dobrzycy. Jednak głównym sprawcą był Stanisław G., który nie tylko zatrzymał taksówkę, ale też zamordował jadące nią osoby. Skradł ponad 330 tysięcy złotych. Dwa dni później 10 tysięcy przekazał Edwardowi B. Kolejne 80 tysięcy mężczyzna dostał 14 stycznia.

Tą zbrodnią żyła cała Polska. Wszyscy szukali sprawców. A co ci robili w tym czasie? „Stanisław G. ze zrabowanych pieniędzy kupił sobie dom z ogrodem w Majkowie pod Kaliszem, motocykl, meble oraz inne przedmioty. Edward B. zakupił natomiast  m.in. materiały budowlane.  Trzeci człowiek bandy Władysław K. miał zgłosić się po swoją część zrabowanych pieniędzy kilka dni po napadzie. Gotówki jednak nie odebrał. Wśród licznych dowodów rzeczowych, jakie pokazano dziennikarzom znajdują się teczki, w których przewożono pieniądze. Teczki te również zakopane były w ziemi” - pisał dziennikarz „Gazety Poznańskiej” po konferencji Komendanta KW MO ppłk. Cadera, na której poinformowano o zatrzymaniu całej trójki. 

Informacja o karze śmierci wykonanej w Kaliszu na Stanisławie G. 4 października 1957 r.

Stanisław G. niespełna miesiąc po morderstwie, 2 lutego ożenił się. W domu na kaliskim Majkowie zamieszkał w kwietniu 1957 roku. Został też ojcem. W momencie ogłaszania wyroku jego dziecko miało 5 miesięcy.  Za tę zbrodnię sąd skazał go na taki sam wyrok, jak za napad na milicjanta. Edward G. usłyszał łączny wyrok dożywocia, a Władysław K. za pomoc w zaplanowaniu rabunkowego mordu został skazany na 15 lat pozbawienia wolności. „W dniu ogłoszenia wyroku w procesie pleszewskim sala sądu nabita była publicznością do ostatnich granic, a na zewnątrz gmachu gromadził się kilkutysięczny tłum i trwał on na miejscu do późnych godzin nocnych. Warto by więc postawić pytanie, co było magnesem przyciągającym tak liczne rzesze mieszkańców Kalisza. Żądza taniej, płaskiej sensacji czy coś więcej? Wydaje mi się, że osób oczekujących podniety i okazji do wyżycia się sensie emocjonalnym było stosunkowo mało. Wszyscy, z którymi miałem okazję rozmawiać utrzymywali zgodnie, że proces ten jest straszny” – relacjonował dziennikarz w wydaniu „Gazety Poznańskiej” z 30 sierpnia 1957 roku.

Z wyrokiem zgodził się pierwszy prezes Sądu Najwyższego, do którego wniesiono o rewizję nadzwyczajną. Karę śmierci na Stanisławie G. wykonano w kaliskim więzieniu 4 października 1957 roku o godzinie 19.56.

Ta historia stała się kanwą filmu kryminalnego Stanisława Barei "Dotknięcie nocy"

W 1961 roku na ekrany kin wszedł film Stanisława Barei „Dotknięcie nocy”. Kanwą do stworzenia scenariusza było morderstwo na pracownikach zakładów z Dobrzycy. 

POLECAMY TAKŻE: KALISZ TEŻ MIAŁ SWOJEGO WAMPIRA. WSTRZĄSAJĄCA HISTORIA - kliknij

Agnieszka Walczak, zdjęcia autor

Przy tworzeniu tekstu pomógł Kaziemierz Balcer z Dobrzycy i wykorzystano materiały zamieszczone w „Gazecie Poznańskiej”:  „Kryptonim cztery” T Dolata, Z. Szymański, Gazeta Poznańska, rocznik X, 1957; „Ohydny mord rabunkowy w Pleszewie”, Gazeta Poznańska, rocznik X, 1957 str. 10, notatka o mordzie na pracownikach KZPT w Dobrzycy; „Sprawcy morderstwa pod Pleszewem ujęci przez milicję”, Gazeta Poznańska, rocznik X, 1957/150; „Po wyroku” , Gazeta Poznańska, rocznik X, 1957 oraz akta Sądu Wojewódzkiego w Kaliszu znajdujące się w zasobach Instytutu Pamięci Narodowej w Łodzi. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 15°CMiasto: Kalisz

Ciśnienie: 1005 hPa
Wiatr: 24 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama