Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

„Krwawa tragedia” na Chmielniku. Psy uciekają z posesji i zagryzają dziką zwierzynę UWAGA, DRASTYCZNE ZDJĘCIA

Przed moim domem rozgrywa się krwawa tragedia, a ja nie wiem gdzie szukać jeszcze pomocy – alarmuje nas czytelniczka portalu Kinga. Od kilku miesięcy psy jednego z sąsiadów uciekają z posesji i zagryzają dzikie zwierzęta. Mandaty nakładane na właściciela nie przynoszą efektów, a mieszkańcy są przerażeni. - Musimy czekać, aż wydarzy się prawdziwa tragedia i psy zaatakują człowieka! – pisze zrozpaczona mieszkanka osiedla.

Autor: czytelniczka portalu

Jak przekazuje kobieta sytuacja trwa od miesięcy.  

  • W Kaliszu na Chmielniku są pola, łąki, zagajniki, sady. Będąc tutaj, możemy poczuć się jak na wsi. W każdy piękny dzień widzę rodziny z dziećmi, które tu spacerują. Czasem drogę przebiegnie zając, z krzaków wyskoczy bażant, a teraz zimą widać biegające po polach sarenki. To wszystko właśnie teraz się kończy – opisuje problem mieszkanka osiedla. - Okolica nie jest już bezpieczna. Jeden z sąsiadów nie jest w stanie upilnować swoich psów – dwóch ogromnych, agresywnych owczarków, wilczurów. Jeden czarny, drugi brązowy i naprawdę duży. Biegają bez kontroli po polach, ulicy, przeskakują ogrodzenia, nie zatrzyma ich żaden płot. Zagryzają zwierzęta. Na moim podwórku rozszarpały sarnę. Są głodne – upolowały ją, żeby zjeść. Czy można spokojnie wyjść z domu, skoro te psy przeskakują płoty? – pyta czytelniczka.

Kobieta sama ma dwa psa, które boi się wypuszczać do ogrodu.

W okolicy było nawet 8 sarenek które wszyscy mogliśmy oglądać na spacerach – zostały dwie. Prawdopodobnie padły ofiarą tych psów. Mam zdjęcia świadczące o co najmniej jednym zagryzieniu – dodaje mieszkanka osiedla Chmielnik.

Sprawę znają zarówno policja jak i Straż Miejska Kalisza. Na mężczyznę funkcjonariusze nakładali już mandaty, ale nie przyniosło to skutku. Psy uciekają nadal.

  • Musimy czekać, aż wydarzy się prawdziwa tragedia i psy zaatakują człowieka! Niedaleko jest kaplica, wierni chodzą na eucharystię, starsze osoby i rodziny z dziećmi, a po obydwóch stronach ulicy - pola i krzaki, z których może wyskoczyć głodny wielki pies! – alarmuje czytelniczka portalu Kinga. - Proszę, czy moglibyście zwrócić uwagę na los saren, które są bezbronne i zależne od ludzi. Pomóżmy je ochronić, a w szczególności ludzi korzystających ze spacerów na ulicy Szerokiej, oraz podążających do Kaplicy św. Brata Alberta. Zapobiegnijmy tragedii.

 

Od kilku dni sprawą ponownie zajmuje się Straż Miejska Kalisza.

  • Już w maju tego roku otrzymaliśmy zgłoszenie o zagryzieniu sarny, ale wtedy nie było pewności, że to te psy. Jest tylko zdjęcie, jak żerują na padłej sarnie. Zastosowano jednak wobec ich właściciela postępowanie mandatowe i takich interwencji było więcej. Pan każdorazowo twierdził, że będzie bardziej pilnował tych psów, że tam nie mieszka, tylko prowadzi działalność, a one robią podkopy – mówi kierownik Maciej Frankowski ze Straży Miejskiej Kalisza.

Wobec braku reakcji właściciela zwierząt sprawa zostanie skierowana do sądu.

  • Aktualnie gromadzimy dokumentację i przesłuchujemy świadków. Następnie skierujemy do sądu, który ma większe możliwości działania – nawet ograniczenia wolności. Wówczas byłaby to dotkliwa kara – dodaje Maciej Frankowski.

 

Art. 77 Kodeksu wykroczeń, z którego prowadzone jest postępowanie w tej sprawie mówi, że:

§  1. Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1000 złotych albo karze nagany.

§  2. Kto dopuszcza się czynu określonego w § 1 przy trzymaniu zwierzęcia, które swoim zachowaniem stwarza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia człowieka, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny albo karze nagany.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
słabe opady śniegu

Temperatura: 2°C Miasto: Kalisz

Ciśnienie: 1014 hPa
Wiatr: 27 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama