Anna w kaliskim Centrum Interwencji Kryzysowej jest od czerwca tego roku. - Ja nie lubię Bożego Narodzenia, bo wiem, że to są święta rodzinne, a ja nie mam rodziny i nie czuję się wtedy komfortowo – mówi Anna.
Problemy z pracą, z mieszkaniem, zmaganie się z nawracającymi stanami depresji przeplatanymi ze stanami nadmiernej energii i brak wsparcia ze strony ojca, jedynej bliskiej osoby, to wszystko sprawiło, że to tu spędzi święta. Wcześniej niejednokrotnie w Wigilię była sama.
-Siedziałam przed komputerem i miałam potężny dół. Słyszałam, że w innych mieszkaniach są śmiejące się dzieci, śpiewa się kolędy. Było mi naprawdę bardzo smutno. Czułam pustkę i samotność – opowiada Anna. Ola jest w 6 miesiącu ciąży. Nienarodzone dziecko jest wszystkim co ma.
- Nie mam kontaktu z rodziną, tata nie żyje, a z mamą od wielu lat jestem skłócona. Matka ma problemy psychiczne i nie możemy się dogadać – tłumaczy Ola.
Są konflikty, ciągnące się latami, których i moc Świąt Bożego Narodzenia nie rozwiąże. Bo nie znikną jak za pomocą czarodziejskiej różdżki. Pozostaje uszanować wolę każdej ze stron. I pomóc tej najbardziej poszkodowanej. Podopieczni CIKu tak jak większość z nas zasiądą do wspólnego wigilijnego stołu.
- Jest wiele takich osób, które być może nigdy nie spędziło w spokojny, normalny sposób świąt. Bardzo często to u nas, po raz pierwszy od wielu lat spotykają się z życzliwością i biskością drugiego człowieka – mówi Elżbieta Marczyńska, kierownik Centrum Interwencji Kryzysowej w Kaliszu.
Boże Narodzenie w Centrum Interwencji Kryzysowej spędzi 25 dorosłych i pięcioro dzieci.
Agnieszka Gierz, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze