Deklaracja o zwrocie pojawiła się w momencie kiedy inny, również były już poseł Prawa i Sprawiedliwości – Zbigniew Girzyński oddał pobrane z Kancelarii Sejmu pieniądze na swoje podróże służbowe. - Źle zinterpretowałem przepisy – przyznał w czasie konferencji prasowej polityk.
Pozostała trójka, od której zaczęło się sprawdzanie służbowych wyjazdów posłów do błędu się nie przyznaje. Pieniądze, w sumie 77 175 tysięcy złotych za 30 podróży, zdecydowali się oddać po ruchu Girzyńskiego.
- My tak interpretowaliśmy te przepisy. Teraz pojawiają się nowe interpretacje ze strony szefa Kancelarii Sejmu – powiedział Faktom TVN Adam Rogacki.
Kancelaria Sejmu zaprzecza, jakoby istniały nowe interpretacje. Przepisy się nie zmieniły. Panowie, którzy na posiedzenie Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Madrycie postanowili lecieć tanimi liniami a na podróż pobrali zaliczkę, która według dokumentów miała odbyć się samochodami, mają sporo, jak na kieszeń przeciętnego obywatela, do zwrócenia. Najwięcej podróżowała Adam Rogacki. On przeleje na sejmowe konto 33 960 tysięcy złotych, Mariusz Antoni Kamiński 24 420 tysięcy a Adam Hofman, kiedyś brylujący na salonach i ulubieniec prezesa Jarosława Kaczyńskiego, a dziś poseł niezrzeszony, 16 795.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że np. Mariusz Kamiński bilety samolotowe zarezerwował na dwa tygodnie przed pobraniem ponad 3 tysięcy złotych na podróż samochodową. Lot, w dwie strony, kosztował niespełna 800 złotych.
RED, zdjęcie tvn24.pl, archiwum
Napisz komentarz
Komentarze