Tak grających kaliszan aż miło oglądać. W niedzielę rozegrali oni jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy mecz w całym sezonie. A rywala mieli godnego, bo Spójnia Gdynia nie dość, że zajmuje wysokie czwarte miejsce, to od 12 grudnia była niepokonana na pierwszoligowych parkietach. Niedawno nawet ograła głównego kandydata do awansu Warmię Olsztyn. Tymczasem w Arenie ekipa z Trójmiasta miała niewiele do powiedzenia, bo gospodarze na niewiele jej pozwolili. – Zagraliśmy naprawdę bardzo dobre spotkanie jeżeli chodzi o obronę i atak pozycyjny. Z obrony wychodziły z kolei kontry, z których zdobyliśmy kilka fajnych bramek. Przez te 60 minut nie mieliśmy długich przestojów. Nie było więc niebezpieczeństwa, że przeciwnik nas dogoni – mówi nam trener Paweł Rusek.
Nie od razu jednak gospodarze kontrolowali przebieg gry. W początkowych fragmentach brakowało im bowiem skuteczności, z czego korzystali rywale, prowadząc w 11. minucie 6:2. Trener Rusek zmuszony był poprosić o przerwę, by przekazać swoim podopiecznym kilka cennych wskazówek. Te okazały się trafne, bo z upływem kolejnych minut miejscowi nie tylko odrobili stratę, ale też wyszli na prowadzenie. Dokładnie w 25. minucie po serii trzech celnych rzutów (11:10). Minimalną przewagę utrzymali do końca pierwszej połowy, co w dużej mierze było zasługą Krzysztofa Książka. Rozgrywający MKS-u rzucił w całym meczu aż osiem bramek, w tym sześć w pierwszych dwóch kwadransach rywalizacji.
Popisowa w wykonaniu kaliszan była cała druga połowa. Ani razu nie stracili w niej prowadzenia, a gdy tylko goście łapali kontakt, to gospodarze szybko odskakiwali na kilka bramek. Miejscowi umiejętnie poczynali sobie grając w osłabieniu, a takich momentów w całym pojedynku było dość sporo, bo aż 16 minut. Nie wytrąciły ich też z równowagi czerwone kartki, które ujrzeli dwaj obrotowi Krzysztof Misiejuk i Łukasz Sieg. Ten drugi, tuż przed opuszczeniem boiska, wyprowadził jeszcze swoją ekipę na pięciobramkowe prowadzenie, najwyższe w całej potyczce. Była wówczas 52. minuta, MKS prowadził 25:20 i chyba nikt z licznie zebranych w Arenie kibiców nie miał wątpliwości, że to kaliska siódemka odniesie cenny triumf. Tak też się właśnie stało. Ważną rolę w końcówce odegrał Michał Bałwas, autor dwóch ostatnich trafień dla teamu znad Prosny. – To były akcje na parkiety ekstraklasy. Celowo drugą połowę na lewym skrzydle zaczął Michał Czerwiński, żeby Michał Bałwas w tej końcówce, jako jeden z najbardziej doświadczonych zawodników w naszym zespole, mógł zagrać tak jak właśnie zagrał – cieszy się szkoleniowiec.
Na wygraną 28:25 szczypiorniści z Kalisza zapracowali bardzo solidnie. Zwycięstwo nr 12 w tym sezonie sprawia, że MKS pnie się w górę pierwszoligowej tabeli. Po 18. kolejce jest już piąty, z takim samym dorobkiem, 24 punktów, co czwarta Spójnia. Kaliszanie studzą jednak emocje, bo wiedzą, że przed nimi seria bardzo trudnych spotkań, ze ścisłą czołówką rozgrywek. – Będziemy w nich walczyli o kolejne punkty – zapewnia Paweł Rusek.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze