W minioną środę kaliska siódemka wywalczyła dziesiąte w tym sezonie zwycięstwo. Nie było łatwo, bo dość niespodziewanie na półmetku prowadzili niżej notowani piłkarze ręczni SMS ZPRP Gdańsk. O triumfie kaliszan i to dość wysokim, bo 33:23, zadecydowała świetna w ich wykonaniu druga połowa. – W szatni przed meczem założyliśmy sobie, że trzeba szybko odskoczyć i bezpiecznie prowadzić ten mecz, bez większych emocji i nerwów, po prostu grać swoje – mówi Filip Jarosz. – W pierwszej połowie kilka razy wychodziliśmy na prowadzenie, ale rywale szybko odrabiali dystans. Głównie przez nasze głupie błędy, straty, niedokładne podania. W drugiej połowie zaczęliśmy lepiej dzielić się piłką, przede wszystkim w ataku, robiły się przez to pozycje i z tego szły rzuty. Myślę, że to było kluczem do zwycięstwa. Chłopacy mocno też pracowali w obronie – dodaje bramkarz MKS-u.
Jarosz był jednym z bohaterów środowego starcia, grając na wysokim procencie skuteczności w bramce. Mocno zatem dał się we znaki przeciwnikom z Gdańska. Jak sam podkreśla, mimo że zespół SMS-u tworzą licealiści, to dysponują już oni sporymi umiejętnościami. – Trzeba to przyznać. Widać to było na parkiecie, bo rywale postawili nam bardzo trudne warunki. Oni nie mają nic do stracenia, walczyli od pierwszej do ostatniej minuty – zaznacza zawodnik kaliskiej ekipy.
Teraz przed nim i jego kolegami z zespołu kolejne wyzwanie. Dość prestiżowe, bo taki przymiot towarzyszy każdemu spotkaniu derbowemu. W sobotę bowiem MKS spotka się z innym MKS-em, tym z Poznania. – Jedziemy tam po to, by wygrać za dwa punkty. To dla nas bardzo ważny mecz, bo chcemy iść za czołówką i piąć się w górę tabeli, żeby odskoczyć rywalom, którzy są za nami i nie martwić się o wyniki innych zespołów – zapewnia Filip Jarosz.
Potem kaliszanie wrócą do Areny na równie ciekawy i istotny z punktu widzenia walki o wyższe lokaty pojedynek ze Spójnią Gdynia. – Miejsce w tabeli jest ważne, ale najważniejsze, żebyśmy wygrywali mecz za meczem. W środę na nasze spotkanie przyszło bardzo dużo kibiców, była bardzo fajna atmosfera. Aż chce się grać na hali, gdzie są bębny, śpiewy, oklaski. Życzymy sobie, żeby kibiców było coraz więcej – zakończył bramkarz pierwszoligowca z Kalisza.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze