Choć obie drużyny dzieli dość spora różnica – zarówno punktowa, jak i ta wynikająca z doświadczenia – to odniesienie dziesiątego w sezonie zwycięstwa nie było dla kaliskiej siódemki przysłowiową bułką z masłem. W przerwie można było nawet mieć pewne obawy, czy to aby na pewno goście nie pokuszą się o sensację i nie wywiozą z Areny punktów. – SMS to taki zespół, który potrafi sprawić niespodziankę – potwierdza trener Paweł Rusek. – Miał już kilka dobrych spotkań. Na pewno nie grają tam chłopcy do bicia – dodaje. Jego podopieczni przekonali się o tym na własnej skórze, bo mimo dobrego początku (9:5), w ostatnim kwadransie pierwszej połowy roztrwonili całą przewagę i stracili prowadzenie (10:11 w 22. minucie i 12:13 do przerwy). Kaliską siatkę niemiłosiernie dziurawił w tym fragmencie Arkadiusz Moryto. Skrzydłowy, który ma za sobą udział w zgrupowaniu pierwszej reprezentacji, tylko w premierowej części spotkania rzucił siedem bramek. – Po przyzwoitym kwadransie nasza gra radykalnie się zmieniła. Dostosowaliśmy się trochę do wolnej gry przeciwnika, zaczęliśmy popełniać bardzo dużo błędów i to niewymuszonych. To, co sobie założyliśmy przed meczem, przestaliśmy realizować – analizuje szkoleniowiec MKS-u.
Zdecydowaną poprawę w grze gospodarzy dało się dostrzec zaraz po wznowieniu gry. I nie była to incydentalna sytuacja. Już po trzech minutach odzyskali oni prowadzenie i do końca kontrolowali przebieg gry, systematycznie odjeżdżając rywalom. Kaliszanie budowali przewagę dzięki seryjnym trafieniom (16:14, 22:17 i 29:20). Pozwalała im na to nie tylko dobra skuteczność w ataku, ale również świetna dyspozycja w bramce Filipa Jarosza, który bronił jak z nut. – Moim zdaniem Filip był bohaterem tego meczu – stwierdził trener Rusek. – Trzeba jednak pochwalić cały zespół za to, że potrafił się obudzić i w drugiej połowie pokazał swoją klasę – dodał. Ciężar zdobywania bramek w jego drużynie rozłożył się na kilku graczy. Najwięcej zgromadził prawoskrzydłowy Michał Drej, który ośmiokrotnie lokował piłkę w sieci. Autorem ostatniego gola był natomiast Kamil Adamski, który ustalił rezultat na 33:23. – Podziękowania należą się nie tylko graczom, ale też kibicom, których było dziś więcej niż zwykle. Byli naszym ósmym zawodnikiem – oznajmia Paweł Rusek.
MKS, który wygrał po raz dziesiąty w tym sezonie, zachował szóstą lokatę. Za trzy dni zagra w Poznaniu, a tydzień później ugości świetnie spisującą się Spójnię Gdynia.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze