Marcin Lijewski jest jednym z najlepszych polskich szczypiornistów na przestrzeni ostatnich lat. W narodowej kadrze rozegrał blisko 300 spotkań, zdobywając srebro i brąz Mistrzostw Świata. Był podporą drugiej linii zespołu prowadzonego wówczas przez Bogdana Wentę. Wychowanek Ostrovii na szerokie wody wypłynął po pięcioletnim pobycie w gdańskim Wybrzeżu, grając później m.in. przez ponad 10 lat w Bundeslidze w barwach Flensburga i HSV. Ostatnim jego przystankiem w karierze zawodniczej i zarazem pierwszym w karierze trenerskiej stał się klub z Trójmiasta. I to w nim obecnie pełni funkcję asystenta pierwszego trenera. – Choć jestem z Ostrowa, to czuję się gdańszczaninem. To jest mój klub, który mnie ukształtował i w chwili obecnej bardzo chętnie mu pomagam. Proszę zwrócić uwagę, że dopiero niedawno zakończyłem grę, więc gdzieś to doświadczenie trenerskie trzeba łapać. Wydaje mi się, że takie przetarcie w pierwszej lidze to świetna okazja do doskonalenia warsztatu szkoleniowego - uważa Lijewski.
Piątkowy wieczór były kadrowicz spędził w Arenie, gdzie jego podopieczni pewnie ograli gospodarzy z MKS-u. Jak sam przyznaje, starcia z kaliskim zespołem mocno się obawiał. – Ciężko nam było zakładać zwycięstwo w sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Nasi podstawowi zawodnicy są kontuzjowani, przyjechaliśmy zdziesiątkowani, dlatego podeszliśmy do tego meczu trochę na luzie. Aczkolwiek musze pochwalić zespół, bo ciężko pracował w okresie przygotowawczym i w Kaliszu zagrał naprawdę dobry mecz. To optymistyczne na przyszłość. Zadecydowała lepsza obrona i konsekwencja w ataku – podsumował 38-latek.
Lijewski zauważa, że poziom tegorocznych rozgrywek w grupie A pierwszej ligi podniósł się w stosunku do tego, co obserwował jeszcze w ubiegłym roku. – Liga jest dużo mocniejsza. Czub pierwszej ligi może spokojnie rywalizować z dolną częścią tabeli ekstraklasy. Na pewno wyróżnia się Warmia Olsztyn. Gra bardzo dobrze i ma zdecydowanie najmocniejszy zespół pod względem fizycznym. Nasza drużyna ma z kolei potencjał. Zobaczymy, jak uda nam się zrekompensować straty, które mamy w wyniku kontuzji. Na razie prowadzi Olsztyn, tracimy do niego cztery punkty, ale liga jeszcze trochę potrwa, więc wiele rzeczy może się zdarzyć – ocenia wychowanek Ostrovii.
Dwukrotny medalista MŚ przygląda się bacznie nie tylko zmaganiom ligowym, ale też tym personalnym na szczeblu reprezentacyjnym. Jego nazwisko wymieniane jest bowiem w gronie potencjalnych następców Michaela Bieglera na stanowisku szkoleniowca kadry Polski. Sam zainteresowany podkreśla jednak, że nie myślał jeszcze o złożeniu aplikacji i obecnie skupia się wyłącznie na pracy w Gdańsku. – Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Na dzień dzisiejszy praca z tymi młodymi chłopakami w Wybrzeżu sprawia mi wiele radości. Przede mną jeszcze sporo pracy tutaj i na tym się koncentruję – twierdzi Marcin Lijewski.
Były reprezentant Polski ocenił ponadto szanse biało-czerwonych na awans do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Turniej kwalifikacyjny z ich udziałem odbędzie się w kwietniu w Ergo Arenie w Gdańsku. – Na pewno mamy najsłabszą grupę ze wszystkich. Ani Macedonia, ani Tunezja, ani Chile nie są zespołami, których powinniśmy się obawiać. Aczkolwiek do turnieju jeszcze dużo czasu. Nie zapominajmy, że nasza kadra oparta jest w dużej mierze na zawodnikach z Kielc. Oni mają bardzo duże obciążenia, także spodziewam się nie jednej, a nawet nie dwóch kontuzji. Poczekajmy jednak na to, co będzie się działo w kwietniu – zakończył Lijewski.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze