Przypomnijmy, trzy lata temu Patryk M., właściciel firmy z Poznania wynajął jeden z magazynów na terenie dawnej Agromy przy ul. Wrocławskiej, w Szczypiornie. Przedsiębiorca uzyskał zgodę miasta na wskazaną przez siebie działalność. Mógł składować tam odpady, ale zgodnie z prawem był zobowiązany do ich odpowiedniej utylizacji. Firma zgromadziła w magazynie odpady przemysłowe z zakładu z powiatu wągrowieckiego. Były to różnego rodzaju farby, lakiery, rozpuszczalniki, oleje – łącznie blisko 3 tysiące ton chemikaliów, które jak się później okazało, przechowywane były w niewłaściwy sposób.
Sposób na biznes
Gdy magazyn zapełnił się po brzegi niebezpiecznymi substancjami, poznaniak zawiesił działalność i zniknął. Wziął zatem pieniądze za przejęcie odpadów i zobowiązanie się do ich utylizacji, po czym ślad po nim zaginął.
Tymczasem substancje zaczęły zagrażać środowisku i ludziom. Do ich wycieku dochodziło dwukrotnie, w lipcu 2013 roku i grudniu 2014. Interweniować musiała między innymi specjalistyczna grupa ratownictwa chemicznego.
Państwowa Straż Pożarna i Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska zobowiązały Patryka M. do odpowiedniego zabezpieczenia zgromadzonych odpadów. Niestety bez żadnego rezultatu. Dlatego straż i WIOŚ jeszcze w 2013 roku sprawę skierowały do Prokuratury Rejonowej w Kaliszu. Wiadomo, że mężczyzna był już wcześniej karany za podobne przestępstwo. Prokuratura sformułowała zarzuty, ale nie mogła przedstawić ich Patrykowi M., bo nie można było ustalić miejsca jego pobytu. Sprawę zawieszono. Mieszkaniec Poznania zapadł się pod ziemię. Mężczyzna stawił się jednak w prokuraturze pod koniec 2014 roku i w grudniu usłyszał dwa zarzuty. Pierwszy dotyczył składowania odpadów wbrew przepisom w sposób zagrażający życiu i zdrowiu wielu osób. Drugi związany był z utrudnianiem kontroli pracownikom Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Patryk M. był tylko „słupem”?
Nieuczciwemu przedsiębiorcy groziło do 5 lat więzienia. Wyrok zapadł 23 października 2015 roku. Patryk M. dobrowolnie poddał się karze. - Sąd orzekł karę łączną 2 lat więzienia w zawieszeniu na 6 lat i 10-letni zakaz prowadzenia działalności w zakresie gospodarki odpadami. Dodatkowo skazany musi wnieść 10 tysięcy złotych na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej i zapłacić grzywnę w wysokości 50 stawek po 30 złotych. Został obciążony również kosztami postępowania sądowego w wysokości blisko 1 800 złotych – mówi Anna Kruk, prezes Sądu Rejonowego w Kaliszu.
Patryk M. był właścicielem jednoosobowej działalności gospodarczej i najprawdopodobniej działał na zlecenie większej firmy. - Wszystkie odpady, które składował w Kaliszu, pochodziły od innej wielkopolskiej firmy zajmującej się odpadami niebezpiecznymi. Mowa tu o Awinion z Budzynia. Zdaniem osób znających kulisy sprawy Patryk M. był tylko podstawionym "słupem" firmy działającej na dużo szerszą skalę (…) – czytamy w artykule Głosu Wielkopolskiego „Afera toksyczna: Bomba w Poznaniu wciąż tyka! Odpadów nikt nie chce usunąć” z sierpnia 2015 roku. Firma z Budzynia zarabiając miliony, zostawiła toksyczne odpady między innymi w Poznaniu, Adamowie, Mielżynie czy w Pile.
3 miliony złotych z kieszeni kaliszan
Choć Patryk M. został ukarany to nadal nie można od niego wyegzekwować, by na swój koszt usunął niebezpieczne składowisko w Szczypiornie. Wiadomo, że miasto wszczęło wobec niego postępowanie egzekucyjne. Czy udało się ściągnąć już jaką kwotę?- Do chwili obecnej nie wpłynęły żadne środki od Pana Patryka M. w ramach prowadzonej przez Urząd Skarbowy Poznań Wilda egzekucji - odpowiada nam Wydział Finansowy kaliskiego Ratusza.
Na początku stycznia władze Kalisza zwróciły się z prośbą o pomoc do parlamentarzystów naszego regionu. - Nie ma zrozumienia z naszej strony dla tego, aby władze samorządowe odpowiadały za bubel prawny, który uchwalili posłowie poprzedniej kadencji. Liczymy na to, że nowy rząd i nowi ministrowie pomogą nie tylko Kaliszowi, ale także kilkudziesięciu innym samorządom rozwiązać ten problem, w który wpędziły nas niestety regulacje ustawowe – mówi Piotr Kościelny, wiceprezydent Kalisza.
Zgodnie z tymi przepisami, jeżeli postępowania egzekucyjne wobec właściciela feralnej firmy nie przynoszą rezultatów, koszt tak zwanego wykonania zastępczego, ponosi zawsze samorząd. W czerwcu minionego roku radni koalicji rządzącej zdecydowali o zabezpieczeniu 3 milionów złotych, które mają być przeznaczone na usunięcie odpadów ze Szczypiorna - Kilkanaście dni temu zakończono procedurę związaną z prowadzonym dialogiem technicznym z kilkoma firmami, które odpowiedziały na zaproszenie i podjęłyby się ewentualnie unieszkodliwienia tych odpadów – wyjaśnia Piotr Kościelny.
Na razie jednak miasto wstrzymuje się z wykonaniem tego ostatecznego kroku. Czy nowy rząd uruchomi specjalne środki, z których Kalisz i wiele innych samorządów w Polsce z podobnym problemem, mogłyby pokryć koszty utylizacji odpadów? Czas pokaże. Oby wcześniej chemikalia same nie wymusiły na władzach Kalisza pilnej decyzji.
Problem opuszczonych magazynów z tonami chemikaliów dotyczy wielu miast i miejscowości w całej Polsce. Medialne doniesienia mówią między innymi o Janowcu Wielkopolskim, Komornikach, Poznaniu czy Katowicach. Schemat działania przestępczych firm jest wszędzie podobny: przedsiębiorstwo wynajmuje magazyn, za miliony złotych przyjmuje niebezpieczne odpady, które zgodnie z określeniem swojej działalności musi zutylizować. Jednak zamiast odpady zniszczyć, firma się ulatnia, zostawiając tony niebezpiecznych substancji. Obowiązek ich usunięcia spada na samorząd. Gdyby tego typu działalność obarczona była koniecznością ubezpieczenia i poręczenia finansowego przez osoby, które ją prowadzą, nie byłoby problemu z kosztowną utylizację niebezpiecznych odpadów.
Agnieszka Gierz, fot. archiwum
Napisz komentarz
Komentarze