Przedostatnia w ligowym zestawieniu drużyna sprawiła kaliskiej siódemce niemałe problemy. Przyjezdni odczuli to w szczególności od 19. minuty, kiedy to rywale objęli prowadzenie (6:5), a przed przerwą powiększyli je nawet do trzech trafień (12:9). Wcześniej, dopóki układała się współpraca z Łukaszem Siegiem na kole, wynik był nieznacznie korzystny dla gości. Mankamentem w grze teamu z Wielkopolski była powtarzająca się już od początku sezonu niemoc rzutowa. I tylko poprawna gra w obronie sprawiła, że gospodarze nie uciekli na dłuższy dystans.
Łukasz Sieg rzucił w Grudziądzu sześć bramek, najwięcej w swojej drużynie.
W kaliskiej szatni w trakcie przerwy musiały paść ostre i zarazem motywujące słowa, bo w drugiej połowie szczypiorniści z grodu nad Prosną zaprezentowali się o niebo lepiej. W ciągu ośmiu minut odrobili straty i to z nawiązką, odzyskując prowadzenie po celnym rzucie Michała Dreja (15:14). Długo jednak nie potrafili odskoczyć od przeciwnika na więcej niż dwa gole. A mogli to uczynić, gdyby nie mylili się z linii siódmego metra. Kolejne karne przestrzelili bowiem Drej, Kamil Adamski i Michał Bałwas. Na szczęście feralną serię przerwał w najlepszym momencie Arkadiusz Galewski, wyprowadzając w 56. minucie swoją drużynę na trzybramkową przewagę (22:19). W ogóle ostatnie 10 minut było w wykonaniu kaliszan popisowe. Ten fragment wygrali 8-3, m.in. po bramkach wspomnianego Galewskiego, a także Adamskiego, zwyciężając ostatecznie 27:22.
Dla kaliskiego MKS-u była to trzecia kolejna wygrana i zarazem druga z rzędu na wyjeździe. Pozwoliła ona przesunąć się drużynie znad Prosny na szóstą lokatę w grupie A pierwszej ligi. Za tydzień w ostatnim w tym roku spotkaniu podopieczni Pawła Ruska i Mateusza Różańskiego podejmą w Arenie ekipę Sokoła Browar Kościerzyna.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze