Kaliszanki po raz pierwszy przegrały w Arenie, ale paradoksalnie rozegrały jeden z najlepszych meczów w tym sezonie. Nie brakowało w nim bardzo długich wymian, zwrotów akcji i zagrań, po których ręce same składały się do oklasków. Obie drużyny zresztą zaprezentowały się zdecydowanie lepiej niż w inauguracyjnej potyczce w Katowicach, wygranej przez „Sokolanki” 3:1. – Tych meczów nie można w jakikolwiek sposób porównywać. Dzisiaj spotkały się dwa bardzo wyrównane zespoły. My jesteśmy inną drużyna niż na początku i Katowice też, co udowodniły przed tygodniem wygrywając 3:0 w Pszczynie – mówi nam trener Daniel Przybylski.
Jego podopieczne dwukrotnie obejmowały prowadzenie podczas sobotniej rywalizacji w Arenie. Najpierw po pierwszym secie, którego, między innymi po punktowych zagrywkach Marty Pytlarz, wygrały do 19. Potem po trzeciej odsłonie, w której liderką miejscowych była Edyta Kucharska (25:18). Za każdym razem jednak przyjezdne doprowadzały do wyrównania, wygrywając parzyste partie w takim samym stosunku, co kaliszanki swoje odsłony. Przed tie-breakiem remis był więc nie tylko w setach, ale też w małych punktach.
Decydująca partia okazała się najbardziej zacięta i chyba przez to była najlepszym podsumowaniem całego pojedynku. „Sokolanki” zaczęły ją od prowadzenia 5:1, ale tuż po zmianie stron, gdy Karolina Janczak mądrze obiła dłonie blokujących rywalek, kaliszanki złapały kontakt (7:8). Potem był nawet remis 9:9, lecz w odpowiedzi siatkarki z Katowic szybko zdobyły cztery oczka z rzędu, czym przybliżyły się do triumfu (9:13). Na tym jednak emocje się nie skończyły. Po serwisach Katarzyny Drewniak i skutecznych blokach miejscowe obroniły trzy meczbole i nadal były w grze (13:14). Miały nawet piłkę w górze na wyrównanie stanu, ale nie skończyły jej. Nie pomyliła się za to Wiktoria Kubik, która atakiem ze środka zdobyła zwycięski dla katowiczanek punkt.
– To był nasz pierwszy tie-break w tym sezonie. Cieszymy się ze zdobytego punktu. To ważne w kontekście walki o czołową czwórkę. Dziewczyny pokazały ogromny charakter, wolę walki i chęć zwycięstwa – podsumował nam trener Przybylski.
W czołówce rozgrywek jest bardzo ciasno i walka o wejście do czwórki zapewne potrwa do ostatnich serii spotkań. W tej chwili różnica między miejscem drugim a siódmym wynosi zaledwie cztery punkty. Kaliska drużyna jest piąta i za tydzień zagra na wyjeździe z nowym wiceliderem, Olimpią Jawor, która w sobotę nadspodziewanie łatwo ograła w Pszczynie miejscowy PLKS, jednego z głównych kandydatów do awansu.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze