Podopieczni Pawła Ruska i Mateusza Różańskiego nie patyczkowali się z outsiderem i od pierwszych chwil meczu starali się udowodnić swoją wyższość. Wyszło im to na dobre, bo już po 20. minutach losy spotkania były praktycznie rozstrzygnięte. Do tego właśnie czasu przewaga kaliszan sukcesywnie rosła, dzięki czemu „odjechali” oni z wynikiem na 13:3. Dziesięciobramkową przewagę przyjezdni utrzymali do przerwy (20:10). Po wznowieniu gry nie musieli więc forsować tempa, a jedynie pielęgnować wypracowany handicap. Z tego zadania wywiązali się wzorowo, a w pewnym momencie powiększyli nawet dystans do dwunastu bramek (32:20 w 51. minucie). W ostatecznym rozrachunku cieszyli się z wygranej 35:26.
Na parkiecie w Świdnicy miejscowym kibicom przypomniał się Błażej Potocki. Były gracz „Szarych Wilków” świetnie czytał rzuty swoich byłych kolegów z zespołu. Na kole rządził z kolei Łukasz Sieg, aplikując rywalom siedem bramek. Dobre zawody rozgrywali też Arkadiusz Galewski, Kamil Adamski i Michał Drej. Ten ostatni swój występ zakończył jeszcze przed końcem pierwszej połowy. I to w dość banalny sposób, bo rzucając z siódmego metra ucelował w twarz bramkarza, co w piłce ręcznej jest kategorycznie zabronione. W tej sytuacji zobaczył więc czerwoną kartkę.
Dla MKS-u było to dopiero drugie wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie, ale niezwykle cenne, bo pozwala utrzymać się w połowie pierwszoligowej stawki, z niewielką stratą do drużyn znajdujących się w ścisłej czołówce. Za tydzień kaliszanie znów zagrają na wyjeździe, tym razem z przedostatnim w tabeli MKS-em Grudziądz.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze