Podopieczni Mariusza Pieczonki i Andrzeja Płócienniczaka wciąż szukają optymalnej dyspozycji. Przede wszystkim w meczach wyjazdowych, z których jak dotąd nie przywieźli żadnej zdobyczy punktowej. Szkoleniowcy nie ukrywają, że w zespole tkwią spore rezerwy, ale zanim zostaną one uruchomione, musi upłynąć jeszcze trochę czasu. Na razie kaliszanie muszą zadowolić się 10 oczkami wywalczonymi w spotkaniach u siebie. Nie jest to być może dorobek w pełni zadowalający, ale na pewno taki, który pozwala myśleć o skutecznej pogoni i wspinaniu się po kolejnych szczeblach ligowej drabinki.
W zdecydowanie większych tarapatach znalazła się drużyna z Ozorkowa. Bzura to w tej chwili najsłabsza ekipa grupy 3 drugiej ligi. W dziewięciu meczach ani razu nie posmakowała zwycięstwa, a dwa punkty, które ma na koncie, „zawdzięcza” dwóm porażkom po tie-breakach. W ubiegłych latach ozorkowianie nie należeli może do ligowych tuzów, lecz większych problemów z zapewnieniem sobie utrzymania też nie mieli. Dla kaliszan zespół ten nie powinien kryć żadnych tajemnic, bo MKS mierzy się z nim nie tylko w spotkaniach o stawkę, ale także często w grach sparingowych.
– Jest to rywal, którego doskonale znamy z poprzednich sezonów. Mimo że spisuje się poniżej oczekiwań, to go nie lekceważymy. Myślę, że jeśli zagramy swoją siatkówkę to będziemy spokojni o zwycięstwo – przekonuje drugi trener Andrzej Płócienniczak.
Atutem kaliskiej szóstki będzie ponadto gra w hali przy Łódzkiej, w której miejscowi czują się znakomicie i niedawno postraszyli w niej faworyzowanych siatkarzy z Częstochowy, aktualnego wicelidera, przegrywając po zaciętym pięciosetowym boju. Tym razem kibice liczą na zwycięstwo i to najlepiej w trzech partiach, co wydaje się obowiązkiem, zważywszy na to, że nad Prosnę przyjeżdża outsider. Początek sobotniej rywalizacji o godzinie 18:00. Wstęp jest bezpłatny.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze