Do potyczki z drużyną mającą pierwszoligowe aspiracje kaliszanki podeszły z dużą odwagą i determinacją. Znalazło to odbicie w przebiegu pierwszego seta, w którym przyjezdne systematycznie budowały przewagę. Po tym, jak w polu serwisowym popracowała Karolina Janczak, a w kontrze nie myliła się Edyta Kucharska, MKS odskoczył na 16:10. Udane obicie bloku w wykonaniu pierwszej z nich dało kaliskiej drużynie setbola przy stanie 24:16, a w konsekwencji wygraną do 17. – Ten set od początku do końca potoczył się po naszej myśli – potwierdza trener Daniel Przybylski.
Od drugiego seta miejscowe wyraźnie wzmocniły zagrywkę. To był element, który miał kolosalne znaczenie dla dalszych losów tej rywalizacji i który pozwolił siatkarkom z Pszczyny wygrać drugą i trzecią odsłonę do 16 i 20.
W czwartej partii kaliszanki miały sporą szansę na doprowadzenie do tie-breaka, mimo że przegrywały już 11:18. W końcówce zdołały jednak odrobić straty. M.in. dzięki czujnej grze w obronie i skutecznym kontratakom najpierw złapały kontakt z rywalkami (18:19), a potem po zagrywce Mai Łysiak wyrównały stan na 20:20. Co więcej, po świetnej krótkiej i bloku Marty Pytlarz kaliszanki prowadziły nawet 22:20. Na tym jednak ich punktowe zdobycze się zakończyły.
– Zagraliśmy poprawnie, ale przegraliśmy zbyt dużą ilością własnych błędów – wskazuje trener Przybylski. – Rywalki miały bardzo dobrą zagrywkę, nam brakowało trochę bloku. To wszystko wpłynęło na końcowy rezultat – dodaje. Kaliszankom dało się też we znaki zmęczenie. Zarówno w ubiegły, jak i ten weekend wiele godzin spędziły one w podróży do swoich przeciwniczek, a w międzyczasie musiały jeszcze powalczyć o punkty na parkiecie Areny. W Pszczynie nie zagrały ponadto w optymalnym zestawieniu. Do zmagających się już wcześniej z problemami zdrowotnymi Magdaleny Fedorów i Aleksandry Makowskiej dołączyła bowiem podstawowa libero, Anna Głowiak.
Sobotnia porażka sprawiła, że licznik kolejnych zwycięstw MKS-u zatrzymał się na sześciu. Szkoleniowiec kaliskiej drużyny zaznacza jednak, że zespół z Pszczyny, choć był zdecydowanie najtrudniejszym przeciwnikiem w tym sezonie, znajduje się w zasięgu jego podopiecznych.
Kaliski zespół wciąż plasuje się na trzeciej lokacie w tabeli grupy 2 II ligi. Za tydzień w ostatnim meczu pierwszej rundy fazy zasadniczej zagra na wyjeździe z liderem rozgrywek, AZS-em Opole.
Michał Sobczak, fot. Paweł Sowa
Napisz komentarz
Komentarze