W ostatnim czasie 24-letni szczypiornista częściej niż na grze skupiał się na leczeniu kolejnych urazów. W zeszłym sezonie dokuczał mu m.in. bolący bark. Z kontuzją zmagał się również w okresie przygotowawczym do obecnych rozgrywek. Teraz, gdy problemy zdrowotne zdaje się mieć za sobą, odzyskuje dobrą dyspozycję. W sobotę w starciu z Wolsztyniakiem był najlepszym strzelcem na parkiecie Areny. Jego sześć bramek pomogło MKS-owi w odniesieniu czwartego w tym sezonie zwycięstwa. – To był tak naprawdę mój pierwszy dłuższy występ po kontuzjach. Cieszę się, że wyszło udanie. Nie skupiałem się jednak na sobie, tylko na zespole. Grunt, że kleiła się gra całej drużyny – podkreśla Grzegorz Gomółka.
O losach meczu przesądziła lepsza w wykonaniu kaliszan druga połowa. – Pierwsza wyglądała jak wyglądała, to znaczy długo nie mogliśmy wejść w mecz. Ciężko konstruowało nam się akcje, mimo że przeciwnicy też nie grali rewelacyjnie. Druga połowa pokazała już jednak, że potrafimy grać w piłkę ręczną i odnosić pewne zwycięstwa. Aczkolwiek nie uniknęliśmy kilkuminutowych wahań i przestojów, które nie powinny nam się zdarzyć – przyznaje prawoskrzydłowy, grający również na prawym rozegraniu.
O ile w grze defensywnej kaliszanie nie mają większych kłopotów, o tyle w ofensywie muszą jeszcze popracować nad kilkoma elementami. – Nasza obrona, nawet w meczach przegranych, była dobra. Na pewno jednak cały czas musimy szlifować grę w ataku. Są momenty, w których atakując nie czujemy się i nie zachowujemy tak, jak powinniśmy. To jest nasz największy problem i musimy popracować nad jego wyeliminowaniem – podsumował Grzegorz Gomółka.
MKS plasuje się na ósmej lokacie w tabeli grupy A pierwszej ligi. W najbliższy weekend kaliska siódemka odpocznie od zmagań o stawkę. Do rozgrywek powróci 14 listopada.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze