Po trzech kolejnych potyczkach bez zwycięstwa kibice z grodu nad Prosną liczyli, że „trójkolorowi” wreszcie pokuszą się o ligowy triumf. Do Kalisza przyjechał bowiem zespół, który w tym sezonie przywiózł z wyjazdów zaledwie punkt. Ich oczekiwania się jednak nie spełniły. Miejscowi nie mieli argumentów, by w jakikolwiek sposób zaskoczyć przeciwnika. Przez 90 minut nie oddali żadnego strzału w światło bramki. Tak naprawdę jedyna akcja, po której gospodarze mogli pokusić się o bramkową zdobycz, wydarzyła się w 61. minucie. Wówczas po dośrodkowaniu Michała Ignaczaka niecelnie główkował Iwelin Kostow. Wprawdzie w przekroju całego spotkania kaliszanie częściej od przeciwnika operowali piłką, ale nie przełożyło się to w żaden sposób na ilość i jakość sytuacji. Niemal każda ofensywna próba podopiecznych Andrzeja Paszkiewicza kończyła się albo niedokładnym zagraniem, albo skuteczną interwencją defensorów gości. – Rywale postawili twarde warunki. Graliśmy na tyle, na ile pozwolił przeciwnik. Uważam, że ten punkt musimy szanować – stwierdził Adam Wasiluk, golkiper KKS-u.
On akurat miał więcej pracy niż bramkarz ze Środy Wielkopolskiej. Szczególnie w końcówce drugiej połowy, w której uratował swojej drużynie punkt. W 77. minucie wygrał pojedynek sam na sam z Krystianem Pawlakiem, a na pięć minut przed końcem kapitalnie odbił futbolówkę po strzale z dystansu w wykonaniu Piotra Fontowicza. Wcześniej ucierpiał po ofiarnej interwencji na przedpolu. – Trochę jestem poturbowany, ale do kolejnego meczu będę gotowy – zapewnia golkiper niebiesko-biało-zielonych.
Ostatnie kilka minut gospodarze grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla Mateusza Gawlika. Czwarty kolejny mecz bez wygranej nie poprawił rzecz jasna sytuacji KKS-u w trzecioligowej tabeli. Nadal jest on trzynasty. Do szóstej Polonii wciąż traci cztery punkty. Szansa na podreperowanie dorobku nadarzy się już za tydzień, bo wtedy kaliski zespół zmierzy się na wyjeździe z outsiderem rozgrywek – Kujawianką Izbica Kujawska.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze