O możliwości podłożenia ładunku wybuchowego policja dowiedziała się od strażaków. Mężczyzna, który zadzwonił na numer alarmowy powiedział tylko, że w szpitalu w Wolicy znajduje się bomba, po czym rozmowa została przerwana. Była godzina 18.30 we wtorek. – O tym, że jest takie zagrożenie lekarz dyżurny dowiedział się od policji. Niezwłocznie poinformował mnie i w ciągu 15 minut zwołaliśmy sztab kryzysowy – mówi portalowi faktykaliskie.pl Sławomir Wysocki, dyrektor Wojewódzkiego Specjalistycznego Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej Chorób Płuc i Gruźlicy w Wolicy.
Sytuacja była poważna, bo należało zdecydować, czy zarządzić ewakuację. Byłoby to logistycznie olbrzymie przedsięwzięcie, nie mówiąc o zagrożeniu dla zdrowia pacjentów. – Aktualnie w naszej placówce przebywa około 120 chorych. Niektórzy z nich są w ciężkim stanie, pod respiratorami – mówi Sławomir Wysocki. – Wspólnie z dowódcą podjęliśmy decyzję, że ewakuacji nie będzie. Wszystkie pomieszczenia zostały sprawdzone przez pirotechników oraz psa policyjnego.
Na miejsce wezwano także straż pożarną. Teren zabezpieczały 3 jednostki. Po kilkugodzinnych działaniach służby nabrały pewności, że niebezpieczeństwa nie ma, a alarm był fałszywy. Jeszcze tego samego dnia „żartownisia” udało się zatrzymać. - To 20-letni mieszkaniec Kalisza. Przebywa w policyjnej izbie zatrzymań. Nie usłyszał jeszcze zarzutu, dlatego ma status osoby podejrzewanej – mówi Witold Woźniak, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu.
Mężczyzna czeka na prokuratorskie przesłuchanie
Na razie nie są znane motywy, jakimi się kierował. W chwili zatrzymania prawdopodobnie był trzeźwy. Mężczyźnie może grozić do 8 lat więzienia.
MIK, fot. KMP Kalisz
Napisz komentarz
Komentarze