Gimnazjum nr 9 w Kaliszu to największa tego typu szkoła w mieście. Ruszyła 1 września 1999 roku wraz z reformą szkolnictwa w Polsce. Z początku mieściła się w "siedemnastce". 5 lat później uczniowie i nauczyciele przenieśli się do obszernego i nowoczesnego obiektu, który powstał specjalnie na potrzeby szkoły. W kolejnych latach gimnazjum zyskało zaplecze sportowe – korzysta z hali Kalisz Arena i kortów tenisowych - a tym samym możliwość utworzenia liceum sportowego, w którym kształcą się młodzi siatkarze. W murach szkoły, której patronuje św. Jan Paweł II, uczniowie mają możliwość rozwijania też innych pasji. Od kilku tygodni tematem numer jeden wśród uczniów placówki, ale przede wszystkich nauczycieli, jest pomysł cofnięcia reformy sprzed lat.
- Jeżeli przez kilkanaście ostatnich lat robimy coś źle to chcielibyśmy, na podstawie jakiś określonych badań specjalistów, uzyskać informacje, co się nie sprawdza, że trzeba to zmienić – mówi Aneta Justyńska, dyrektor Gimnazjum nr 9 w Kaliszu. - Dziś mamy tylko informacje, że opinia publiczna uważa, że gimnazja należy zlikwidować, bo są siedliskiem patologii.
To główny powód, dla którego Minister Edukacji chce powrotu do dawnego systemu kształcenia – ośmioklasowej szkoły podstawowej i cztero- lub pięcioletniej szkoły średniej. Aneta Justyńska podkreśla, że ogólnikowe oceny są krzywdzące. - Wyjątki, jak w każdym środowisku, się zdarzają. Natomiast generalizowanie jest krzywdzące. My pracujemy z tymi dziećmi i wiemy, że mają ogromny potencjał. Pokazują to osiągnięcia w olimpiadach czy konkursach i wyniki końcowe naszych uczniów. Mówienie, że gimnazja to siedlisko patologii jest krzywdzące. Jako nauczyciele gimnazjów wypracowaliśmy pewne sposoby pracy z dziećmi, wiemy, jak reagować w konkretnych sytuacjach, jak rozmawiać z młodym człowiekiem, jego rodzicami, jakiej udzielić im pomocy, gdzie pokierować. Wszystko jest już zorganizowane, przemyślane i myślę, że to też jest ważne. Poza tym jeśli zlikwidujemy gimnazja, czy zniknie problem z uczniami sprawiającymi kłopoty wychowawcze? To jest przypisane temu wiekowi – dodaje dyrektor największego gimnazjum w Kaliszu.
Pomysł Prawa i Sprawiedliwości rodzi wiele pytań. Czy gimnazjaliści trafią do obecnych podstawówek? Jeśli tak, to co z budynkami, które zostały przystosowane do potrzeb nastolatków? - Być może zostaną zagospodarowane na potrzeby szkół podstawowych. Z formalnego punktu widzenia jedna taka szkoła może mieścić się w dwóch budynkach - mówi Mariusz Witczak, szef oświaty w Kaliszu. - Dziś trudno jednak powiedzieć, jak to by mogło wyglądać w praktyce. W 1999 r. przystosowanie sieci szkół do powstających gimnazjów było trudnym zadaniem a myślę, że w drugą stronę jest to jeszcze trudniejsze.
Nauczyciele dodają, że obok krzywdzących opinii o młodzieży, z którą pracują i efektów tej pracy powstaje też pytanie o ich przyszłość w zawodzie. W samym Kaliszu w gimnazjach zatrudnionych jest ponad 300 osób. Wszystkie zastanawiają się, czy w momencie reformy będzie dla nich zatrudnienie. Tym bardziej, że na rynku jest sporo bezrobotnych nauczycieli. W Powiatowym Urzędzie Pracy zarejestrowanych jest 107 osób z wykształceniem pedagogicznym, zdradza Agnieszka Pazdecka, zastępca dyrektora PUP w Kaliszu. - Natomiast ofert pracy dla nich mamy zaledwie 28. W przeważającej większości pracy poszukują nauczyciele nauczania przedszkolnego bądź wczesnoszkolnego - mówi. Sporo zarejestrowanych to także nauczyciele języka polskiego.
Według pierwszego pomysłu PiS gimnazja miały zniknąć już we wrześniu 2016 roku. W tym momencie ministerstwo edukacji wycofuje się z tak szybkiej reformy, ale nie z samej idei powrotu do starego systemu nauczania.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze