Tegoroczny sukces frekwencyjny organizatorzy festiwalu odnotowali w sobotni wieczór w całości wypełniony występami zagranicznych gwiazd. Większość stanowili Włosi. Z ojczyzny bell canta przyjechała połowa duetu Stefano Battaglia i Ulrich Drechsler oraz kwintet samego Enrico Ravy.- Kiedy gram na trąbce, to właściwie śpiewam. Nie tylko w tym sensie ja – również wielu innych jazzmanów - inspiruję się między innymi operą – mówił Enrico Rava, trębacz.
Enrico Rava
I trudno powiedzieć, czy udało się znakomity występ Włocha przebić niewątpliwie największej gwieździe festiwalu – Ronowi Carterowi, jednemu z najlepszych kontrabasistów świata. - W jazzie zależy mi na graniu piosenek. Myślę, że kiedy gram melodie, to publiczność może wychodząc z koncertu zabrać je ze sobą. Mam wrażenie, że muzyka zapomina o melodiach, które zwykła posiadać. Zapomina o wspaniałych melodiach, które powstały choćby w latach 50. i 60. – powiedział Ron Carter, kontrabasista.
Ron Carter
Nie zapomnijmy jednak, że kaliski festiwal to przede wszystkim święto jazzowych pianistów. Spośród 11 wirtuozów klawiatury bardzo żywe reakcje widowni (włącznie ze zbiorowym śpiewem) wywołał Iiro Rantala, który podbija świat najnowszą płytą poświęconą Johnowi Lennonowi. Pianista z Finlandii, który na ogół inspiruje się twórczością klasyków, wychował się na muzyce Lennona tworzonej po opuszczeniu Beatlesów. - To było bardzo trudne zadanie, bo musiałem uwierzyć w proste melodie. Na koncercie, jeśli masz dobry fortepian, dobre wibracje, świetną publiczność, jest już znacznie łatwiej – mówił Iiro Rantala.
Robert Kuciński i Iiro Rantala
Gorący był również finał festiwalu, a to dzięki koncertowi tria Ramona Valle, rodem z Kuby, który w swej muzyce stawia emocje na pierwszym planie. - Czasami muzycy popełniają błąd myśląc, że jeśli ukończą konserwatorium czy studia, to już są gotowi do tworzenia muzyki. A to nie ma nic wspólnego z muzyka. To tylko narzędzie, które może im pomóc. Dopiero dalej są inspiracje i emocje, które łączą nas z ludźmi. Jeśli poczuję, że dotknąłem ludzkich uczuć, to wiem, że wszystko się udało – mówił Ramon Valle.
Ramon Valle
Nie zabrakło, oczywiście, na tegorocznym festiwalu silnej polskiej reprezentacji - od seniorów, Marianny Wróblewskiej i Włodzimierza Nahornego, po młodych-zdolnych, Kasię Pietrzko czy Wojciecha Myrczka. Czy w ten sposób udało się pokazać najważniejsze trendy w jazzowej pianistyce?- Ten festiwal w jakimś stopniu odzwierciedla współczesną scenę jazzową, ale tylko w jakimś stopniu. Nie sposób to zrobić i nie ma takiego festiwalu, który zdołałby w ciągu trzech dni pokazać wszystkie kierunki pianistyki jazzowej. Po prostu się nie da – powiedział Tomasz Szachowski, dziennikarz muzyczny.
Tomasz Szachowski (z prawej) podczas rozmowy z Robertem Kucińskim
Ale niewątpliwie większość kierunków, co przyciąga młodsze i starsze pokolenia jazzfanów od ponad 40 lat. - Myślę, że festiwal kaliski na tle innych tuzów, takich jak Bielsko-Biała czy dwa festiwale wrocławskie, trzyma się znakomicie. Ma swoją linię, ma wspólny mianownik, ma swoją publikę – uważa Jan Cegiełka z Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu.
Jeśli organizator, czyli CKiS chce ten festiwal rozwijać, to musi pomyśleć o większej sali, większych pieniądzach. A warto w jazz inwestować - przekonuje Paweł Brodowski. - Jazz się rozwija, jest muzyką rozwojową, jest muzyką przyszłości. Cóż mam powiedzieć: just keep swinging - mówi.
Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych w Kaliszu to sumiennie wypracowana marka, dodał redaktor naczelny Jazz Forum. Trzeba zrobić wszystko, aby w kolejnych latach nie straciła na blasku i znaczeniu.
Robert Kuciński, fot. autor, Agnieszka Baraniecka
Napisz komentarz
Komentarze