Dwa miesiące temu na łamach naszego portalu opisywaliśmy historię koło 50-letniego obywatela Ukrainy, który postanowił zamieszkać w zaroślach przy rzece, przy Wale Bernardyńskim. Mężczyzna zbudował szałas i od końcówki lata przez kolejne tygodnie prowadził w nim swoje życie. Prał, mył się w rzece, ogrzewał się i gotował na ognisku, odwiedzali go znajomi... Ukrainiec poruszał się po mieście rowerem.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU PONIŻEJ
Jak dowiedzieliśmy się wtedy od strażników miejskich, mężczyzna stracił pracę i taki wybrał sposób przetrwania trudnego czasu. Odmawiał pomocy, nawet gdy przyszły jesienne, chłodniejsze noce. Strażnicy opisywali go jako hardego 50-latka. Ukrainiec stopniowo rozbudowywał swoje "lokum", otoczył się zasiekami.
Służby rozkładały ręce, bo w świetle prawa nie popełnił przestępstwa, choć dyskusyjne było niszczenie zieleni do stworzenia szałasu. Nie było podstaw, by go deportować. Miał kartę pobytu w Polsce z zezwoleniem na pracę do połowy przyszłego roku. Ostatecznie podjęto wspólną interwencję ze Strażą Graniczną, ale... Ukraińca nie zastano na miejscu.
Jak donoszą nam czytelnicy, mężczyzna nie jest tam widywany od dłuższego czasu, ale... pozostał spory bałagan.

Tak wygląda koczowisko nad Kanałem Bernardyńskim. Kto to teraz posprząta? Służby z naszych podatków? - pyta nas Dawid.
Jak odpowiada nam Straż Miejska Kalisza - nie wiedzą, gdzie obecnie przebywa ten Ukrainiec. Nie widują go w innych miejscach przebywania osób w kryzysie bezdomności. Prawdopodobnie znalazł pracę albo wyjechał. A kto posprząta jego szałas i śmieci, które po sobie pozostawił?
Jak wskazuje Straż Miejska - teren należy do Skarbu Państwa, a zarządza nim spółka Wody Polskie. Zgłosiliśmy im tę sprawę drogą mailową - jak na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi...
Pod naszym postem w tej sprawie na Facebooku pojawił się komentarz pana Stanisława, który znał bohatera artykułu.
PRZECZYTAJ TAKŻE:Prawdą jest, że Olek (tak ma na imię obywatel z Ukrainy) przyjechał do Kalisza w marcu tego roku 2025. Zamieszkał w namiocie tuż pod betonowym płotem, w pobliżu płynącego strumyka z góry Chmielnickiej
Podjął pracę zarobkową u ogrodnika, w dzień pracował, na noc przychodził spać. Mijały dni, tygodnie, miesiące… W maju został zmuszony do przeprowadzenia się na Wał Bernardyński.
Zamieszkał w namiocie, późnej rozbudował owy prymitywny szałas. Wówczas nie miał już pracy. Ludzie z Osiedla Olka dokarmili. Chodził do CARITASU na posiłki i pracował na targowisku w dni handlowe, pomagając sprzedawcą mebli. W tym czasie Straż miejska i policja była w odwiedzinach po kilka razy dziennie.
Olek miesiąc temu wyjechał z Kalisza do Łodzi. Tam podjął pracę na budowie. Spotkałem pana Olka w niedzielę, przyjechał po swoje dobra materialne..
Dzisiaj 11 grudnia pracownicy z Wód Polskich uprzątnęli owy bałagan, który pozostawił po sobie.. Jeszcze dopiszę - Olek skończył 65 lat, to były komandos. W każdej sytuacji sobie poradzi – napisał w komentarzu nasz czytelnik, Stanisław.


































Napisz komentarz
Komentarze