„Asia odeszła spokojnie, bez bólu. W otoczeniu najbliższych i przyjaciół – wśród tych, których kochała i którzy kochali Ją bezgranicznie” - tak kabaret Hrabi pożegnał Joannę Kołaczkowską, łzy nad 59-letnią artystką w czwartek wylewali wszyscy. Jej śmierć jest szokiem, bo to była pełna życia i energii osoba, która ze sceny bawiła tłumy.
Zaskoczenie odejściem Kołaczkowskiej jest wielkie także dlatego, że zaledwie w kwietniu zawiesiła działalność artystyczną z powodu choroby. Było wiadomo tylko tyle, że walczy z rakiem.
„Operacja była natychmiastowa”
Znajoma Kołaczkowskiej, reżyserka widowisk kabaretowych Beata Harasimowicz mówi, że o chorobie artystki dowiedziała się przed weekendem majowym. Serwisowi swiatgwiazd.pl mówi: -
- Przed weekendem majowym zadzwonił do mnie Lopez, czyli Łukasz Pietrz, który jest też menadżerem tych Asi różnych solowych aktywności. No i powiedział, że Asia jest chora i że to nie jest przeziębienie i że to jest nowotwór. Właśnie wtedy po raz pierwszy się dowiedziałam od Lopeza. Oni już wtedy od razu odwołali występy do końca sierpnia, więc już też wiedziałam, że sprawa jest poważna, ale nie wiedziałam, że aż tak.
Dodaje, że natychmiast doszło do operacji. - I to, co można było zrobić ze strony medycyny, na pewno zostało zrobione. Nie wystarczyło – mówi Harasimowicz.
Wyjaśnia także jakiego rodzaju był to rok. Kołaczkowska chorowała na nowotwór mózgu.
To dosyć częsta przypadłość. Ocenia się, że w Polsce co roku około 3 tys. osób jest diagnozowanych pod kątem nowotworów złośliwych mózgu i rdzenia kręgowego.
Napisz komentarz
Komentarze