Do wypadku, który tak bardzo zmienił życie Cezarego, doszło w lipcu tego roku. Pisaliśmy o nim TUTAJ 5 lipca na niemieckiej autostradzie A2, w okolicach miejscowości Burg.
38-letnia mieszkanka Jarocina kierując ciężarówką nie zauważyła, że przed nią zatrzymują się pojazdy z powodu korka. Z impetem wjechała w tył innej ciężarówki. Uszkodzenia pojazdu były tak duże, że strażacy musieli użyć sprzętu hydraulicznego do wydobycia poszkodowanych. We wnętrzu pojazdu kierowanego przez jarociniankę znajdował się jeszcze pasażer. Oboje trafili do niemieckiego szpitala, ale 38-latka w wyniku odniesionych obrażeń zmarła - pisaliśmy w lipcu.
Pasażerem pojazdu był Cezary, mieszkaniec gminy Żelazków, w powiecie kaliskim.
Pamiętam słoneczny piękny dzień i podróż do Kolonii w Niemczech. Jechałem ze swoją partnerką samochodem ciężarowym. Przez 4,5 godziny ja prowadziłem, potem zmieniliśmy się i prowadziła ona. Mieliśmy doskonałe humory i świetnie nam się rozmawiało. I to ostatnia rzecz jaką kojarzę sprzed wypadku.
Obudziłem się w szpitalu i to było przerażające. Nie wiedziałem co się z mną stało. Nie mogłem się ruszyć, zobaczyłem na sobie całą masę opatrunków, śruby wystające z nogi, jakąś skomplikowaną podłączoną do mnie aparaturę, a lekarze mówili po niemiecku - wspomina Cezary.
Mężczyzna doznał licznych obrażeń, lekarze stwierdzili u niego: naderwanie tętnicy, krwiak otrzewnej, skomplikowane złamanie prawej kości udowej, złamania stawu skokowego, kości promieniowej, otwarte złamanie żuchwy, rany lewej ręki.
Obecnie chodzę głównie o kulach. Prawa część twarzy jest nadal bardzo wrażliwa, prawa ręka ma ograniczone ruchy i boli, uciążliwe są też bóle prawej nogi. Stale przyjmuję dużo leków przeciwbólowych i zastrzyki. Z nogi wystają mi śruby, mam metal także w żuchwie, jem tylko jakieś papkowate posiłki.
Natomiast bardzo trudno jest mi pogodzić się ze śmiercią bardzo bliskiej mi osoby, mojej ukochanej, z którą mieszkałem. Mieliśmy plany na przyszłość. Nie byliśmy już bardzo młodzi, ale dobrze nam było razem i chcieliśmy poukładać sobie życie wspólnie.
Miałem już kryzysy, podczas których nie chciało mi się nic. Staram się trzymać i żyć dalej. Ale nie jest łatwo. Chodzę do psychologa oraz psychiatry i staram się wyjść na prostą - pisze Cezary.
Sytuacja zmusza go do zwrócenia się o pomoc.
Zupełnie nieoczekiwanie znalazłem się w sytuacji traumatycznej od strony psychicznej i fizycznej, ale także bardzo trudnej ze względów materialnych. Jestem zawodowym kierowcą i zarabiałem przyzwoite pieniądze na trasach po całej Europie. Teraz, będąc na zwolnieniu, dostaję najniższą krajową. Biorąc pod uwagę kredyt, comiesięczne opłaty mieszkaniowe plus wyżywienie jestem sporo pod kreską. Do tego dochodzi konieczność dalszego leczenia i rehabilitacji. Chcę jak najszybciej stanąć na nogi i móc pracować dalej. Mam nadzieję, że to w ogóle jest możliwe.
Rodzina i znajomi pomagają mi jak mogą, ale pieniądze szybko się kończę. Moje oszczędności także.
Dlatego proszę Ciebie o wsparcie Dobry Człowieku. Potrzebuję pomocy, zanim wrócę do zdrowia. Trudno jest mi określić jak długo to potrwa. Lekarze sami nie są pewni. Może pół roku, może rok?
Zawsze byłem bardzo aktywny. Od lat uprawiam karate. Jako wolontariusz prowadziłem treningi i obozy karate dla dzieci. Bardzo to lubiłem. Teraz ledwo się ruszam i sam potrzebuję pomocy. Ale nie się poddam. Pomóż mi proszę w mojej walce o powrót do zdrowia i życia!
Cezarego możecie wesprzeć TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze