Reklama
Reklama
Reklama

Marzenia w zderzeniu z rzeczywistością. Każdy z nas nosi naiwność bohatera spektaklu otwierającego sezon w teatrze

Rzeczywistość, czy wymyślony przez nas świat? Jak długo można żyć w szklanej bańce, oszukując się, że rzeczywistość nie odbiega od naszych marzeń? Czy dzięki temu jest nam w życiu łatwiej, a może kiedy w końcu się ockniemy gorycz jest większa? Najnowsza propozycja kaliskiego teatru to próba sprawdzenia, czy wbrew brutalizacji tego, co wokół nas jesteśmy w stanie zachować dziecięcą naiwność.
Marzenia w zderzeniu z rzeczywistością. Każdy z nas nosi naiwność bohatera spektaklu otwierającego sezon w teatrze

Z dziecięcą naiwnością wchodzimy w dorosłość i z każdym kolejnym krokiem jesteśmy odzierani ze złudzeń. A co jeśli nie chcemy przestać wierzyć, że ludzie bywają źli, że zatapiając się w wirze walki o własne marzenia, oddalają się od nich i coraz bardziej racjonalnie patrzą na świat i innych? Przed takim dylematem stają młodzi bohaterowie „Człowieka z Oklahomy”. Lawirują między tym, co zostało z dziecięcej imaginacji a tym, co serwują im dorośli, którymi sami się stają. I walczą, wydaje się, że z wiatrakami.

Fred, czyli Maciej Zuchowicz, czekając na ojca, który nagle zniknął i wierząc w jego powrót niczym powrót bohatera w glorii sławy, buduje wokół tego oczekiwania swój świat wypełniony obrazami pierwszego i niewinnego zauroczenia do efemerycznej Korduli, której nierzeczywistość przybrała twarz Aleksandry Pałki. Symbolem tego uczucia jest zmysłowy i niczym życie pełen akrobacji taniec.  Z tym marzeniem zderza się pierwsza fizyczna miłość (Malwina Brych). Szybka, przypadkowa, wykorzystująca fakt bycia sam na sam. Bez magii, ale z jedyną prawdziwą w jego świecie osobą. Tak samo broniącą się przed dorosłymi i tworzącej alternatywny scenariusz młodej dziewczyny, która chcąc zaimponować innym, chwali się ojcem sportowcem z „sukcesami” (Jacek Jackowicz), by chwilę później zderzyć się z jego zachłannością i chamskim żebractwem kiedy na lekcji poświęconej pracy zawodowej rodziców ten wyciąga kapelusz i każe jej od bogatych kolegów wziąć datki. Wstyd maskuje zamkniętą, garbiąca się sylwetką, za dużym i nierzucającym się w oczy strojem, a chorągiewka przy rowerowym bagażniku to z jednej strony powiewający na wietrze symbol poddania się, a z drugiej łącznik z dzieciństwem, zaserwowane w otwierającej sezon w kaliskim teatrze polskiej prapremierze na podstawie tekstu Lukasa Lindera, który reżyser wybrał nieprzypadkowo.

Lubi być pierwszy i by nie wzorować się na innych. - Ten tekst jest bardzo różnie pisany, on jest i śmieszny i tragiczny, melodramatyczny i wierzę, że ten tekst sam w sobie się broni jako tekst i wierzę, że to jest dużym argumentem, żeby przyjść posłuchać, w jaki sposób autor to napisał – zachęca Cezary Iber. - Oprócz tego te relacje, które są tu stworzone są bardzo emocjonalne, bardzo intensywne, więc warto przyjść, by pobudzić też tę emocjonalność, ale ja stosuję również zabiegi czysto teatralne w postaci zabawy światłem, czy tańcem, czy trochę próbuję stworzyć coś, co jest domeną teatru, czyli zabawy z abstrakcją. Coś, na co nie może pozwolić sobie kino. Natomiast teatr pozwala sobie na opowiadanie metaforą i bardzo dużą przenośnią i uważam, że to silne narzędzie, którym ja też operuję.

Tych dwoje niepasujących do otoczenia rozbitków coraz bardziej lgnie do siebie a równocześnie stara się oddalać, być razem mimo świadomości, że są skazani na porażkę. I zatonięcie – być może dlatego głównym elementem scenografii jest basen – znak dobrobytu, który przychodzi kiedy zaczyna się manipulować i odrzuca dziecięcą naiwność, dobrobytu, którego zazdrości się kolegom lub basen, który jest otchłanią dla uciekających przed dorosłością. Próbując bronić przed światem wyobrażenie własnego szczęścia, główny bohater zakłada maskę lisa i symbolicznie jego osobowość wyrusza na poszukiwania ojca. Uzbrojony w pistolet zabawkę staje się  groteskowym „mordercą” strzelającym z plastikowej broni do dorosłych, odzierających go ze złudzeń. Jednak to „pif paf” nie może zatrzymać rozpędzonej maszyny jaką jest dojrzewanie. - To w ogóle jest dosyć uniwersalna sprawa. Wydaje mi się, że dotyczy to każdego. Każdy ucieka w mniejszej lub większej mierze w imaginację. Zwłaszcza jako człowiek młody albo dziecko. Co ma to wzbudzić w widzu? Może jakieś utożsamienie, jakąś dysproporcję między tym, co by się chciało a tym co jest – wyjaśnia Maciej Zuchowicz, odtwórca Freda.

Zwierzęce stroje to też atrybut dorosłych. Tutaj szata bezbłędnie zdobi człowieka i daje cały wachlarz osobowości. Obojętnej na potrzeby syna Matki (Izabela Wierzbicka), zapatrzonej i oddanej nowemu partnerowi. Aktorka kipi ze sceny seksualnością, którą zamieniła w fizyczne uzależnienie od grubiańskiego trenera personalnego (Wojciech Masacz), tak innego od jej zaginionego męża. A może to kobieta wyzwolona, która odważnie sięga po to, czego nie miała? Jaki był zaginiony mąż widzowie nie mają szansy się dowiedzieć, ale tęsknota Freda za nim może zachęcać do postawienia znaku równości między ojcem a synem. A może to kolejna ułuda głównego bohatera?

Brutalność trenera nastawiona na zaspokojenie instynktu miażdży wrażliwość chłopaka. Synonimem dwulicowości i bezkrytycznego zapatrzenia w bogatych i sławnych - jako tych bez skazy i tych, których częścią za wszelką cenę chce być nauczycielka. Momentami infantylna w swym zapatrzeniu w elity Kama Kowalewska doskonale pokazuje, jak żałośni potrafimy być, kajając się przed ich przedstawicielami. Dumnymi i zapatrzonymi we własną wspaniałość, którą demonstrują z wysoko podniesioną głową i patrzeniem z góry na innych, jak epizodyczny, ale zapadający w pamięć, obnoszący się swym trendy bogactwem Michał Felek. - Jest to dla mnie też sztuka o pewnym rodzaju samotności, którą każdy w nas nosi i pewnej potrzebie zakładania maski, udawania, że jest się kimś innym niż się jest – wyjaśnia wybór szwajcarskiego dramaturga Bartosz Zaczykiewcz, dyrektor kaliskiego teatru. - Większość z nas stoi wobec lęku, że my jako my jesteśmy nieatrakcyjni i niepełnowartościowi, w związku z czym próbuje się wartościować, co Linder pokazuje z taką, lekką dawką humoru, ale też jest to przejmujące.

I nawet pewnie wykonany przez Freda znak victorii, który może dawać nadzieję w zwycięstwo ideałów, w zderzeniu z nostalgiczną muzyką „człowieka z Oklahomy”, to trochę jak zapowiedź wiecznej tęsknoty za tym, co sobie wyobraziliśmy. 

AW, fot. Jakub Seydak


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
zachmurzenie małe

Temperatura: 23°CMiasto: Kalisz

Ciśnienie: 1012 hPa
Wiatr: 8 km/h

OSTATNIE KOMENTARZE
Autor komentarza: FrTreść komentarza: " geograficznym centrum miasta" ha ha ha. Dobre.Data dodania komentarza: 20.05.2024, 14:06Źródło komentarza: Co powstanie przy ul. Wrocławskiej? „Zabudowa zatopiona w zieleni”Autor komentarza: 546Treść komentarza: hahahah czyli w całym Kaliszu taka budowa i nigdzie się nie pozwala budować wyżej. W takim układzie należy niezwłocznie poszerzyć granice administracyjne miasta. Wtedy na pewno będzie już można budować wyżej!!Data dodania komentarza: 20.05.2024, 13:49Źródło komentarza: Co powstanie przy ul. Wrocławskiej? „Zabudowa zatopiona w zieleni”Autor komentarza: Budować wyżej!Treść komentarza: Oczywiście słynne durne kaliskie ograniczenia wysokościowe. Przez nie nie można budować wyżej. Cały Kalisz ma ograniczenie w zależności od miejsca do 3-8 pięter i koniec. Rzeszów kończy 220 i 85 m, Gorzów 106 m, Opole planuje na 143 m, Grudziądz 75 m, Katowice po 56 m, Kielce planują an 15 pięter.Data dodania komentarza: 20.05.2024, 13:17Źródło komentarza: Co powstanie przy ul. Wrocławskiej? „Zabudowa zatopiona w zieleni”Autor komentarza: Właściciel Kia SoulTreść komentarza: Proszę o usunięcie bądź sprostowanie artykułu. Po pierwsze. W ciężarówce nie wystrzeliła żadna opona tylko zjechał na przeciwległy pas, bo niewiadomo czym zajmował się prowadząc pojazd. .Opona to jest wersja kierowcy , żeby się usprawiedliwić . Opona wystrzeliła w momencie uderzenia w mój samochód. Po drugie ja prowadziłem samochód osobowy Kia a nie żadna kobieta. Po trzecie to ja uciekałem do rowu , żeby uniknąć zderzenia czołowego. Jak nie macie elementarnej wiedzy to nie piszcie w ogóle zamiast pisać głupoty. Proszę o usunięcie lub sprostowanie artykłu.Data dodania komentarza: 20.05.2024, 12:19Źródło komentarza: Miał sekundę na reakcję. W ciężarówce wystrzeliła opona
Reklama
Reklama
Reklama