Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Historia jednego bombowca ZDJĘCIA

Niespełna pół kilometra od drogi krajowej nr 12, na trasie od Jaraczewa w powiecie jarocińskim w kierunku Chwałkowa Kościelnego, stoi pomnik, który w miejscowych budzi ciągle żywe wspomnienia, a wśród przejezdnych ciekawość. Kamień z nazwiskami, a z jego jednej strony śmigło, z drugiej krzyż zrobiony z samolotu. Rozbitego w tym miejscu amerykańskiego bombowca B-17, zwanego "latającą fortecą”. Maszyna brała udział w nalocie na rafinerię paliw syntetycznych pod Lipskiem na terenie Niemiec w lutym 1945 roku.
Historia jednego bombowca ZDJĘCIA

Nad rafinerią było ponad tysiąc bombowców. Załoga B-17 z ksywką na kadłubie „Poque Ma Hone”, została trafiona z działka przeciwlotniczego i zderzyła się w powietrzu z innym samolotem. Padły dwa silniki prawego skrzydła, zaczęło wyciekać paliwo. Kapitan wiedząc, że nie doleci do bazy w Anglii, postanowił, że załoga obierze kurs na tereny zajęte przez Rosjan.

Samolot cały czas tracił wysokość, a pilot z trudem trzymał samolot na kursie.  - Padł rozkaz: wszystko co niepotrzebne wyrzucamy z samolotu – na chwilę poprawiło to sterowność – na chwilę. Kolejny rozkaz – skaczemy – wspominał Harry Schulz, nawigator, jeden z czterech ocalałych z katastrofy lotników.

W pogrzebie lotników uczestniczyły tłumy mieszkańców Jaraczewa i okolic

Godzinę po zderzeniu z „Poque Ma Hone”, pod Jaraczewem wyskoczyło pięciu z dziewięciu członków załogi. Czterech wylądowało na jaraczewskich polach. Floyd C. Doherty – strzelec ogonowy – nie miał tyle szczęścia. Jego spadochron się nie otworzył.

Pozostali: porucznik Nemer, F / O odus C. Liztelfelner sierż. Piotr M. Volpini i Sgt. Marion L. Canfield, usiłując wylądować, zginęli w wybuchu maszyny, kiedy jej kadłub dotknął ziemi. Ocalali z katastrofy zostali zakwaterowani w domu jednego z mieszkańców miejscowości. Ciała tych, którzy zginęli w katastrofie zostały umieszczone w piwnicy banku, a następnego dnia przewiezione je do kostnicy w Jarocinie. Rosjanie zgodzili się na pogrzeb amerykańskich żołnierzy. Trumny wykonał miejscowy stolarz Władysław Latanowicz. Cała piątka spoczęła na cmentarzu w Jarocinie. Kilka tygodni po katastrofie Harry H. Schulz, Sgts. Howard H. Ganson i Paul L. Kerr wrócili do Molesworth. Floyd S. Bohrer został schwytany i osadzony w obozie.

Załoga feralnego bombowca

Dwa lata później ciała amerykańskich żołnierzy ekshumowano i przewieziono do USA. Świadkiem katastrofy był Ryszard Czabański. 12-letni wtedy mieszkaniec Jaraczewa obiecał sobie, że postawi ofiarom pomnik. Słowa dotrzymał. Obelisk stanął niespełna dwa kilometry od miejsca rozbicia się amerykańskiego bombowca. W jego odsłonięciu wziął udział ocalały z katastrofy Harry Schulz.

AW, materiały Muzeum Regionalne w Jarocinie, USAF, Jalopy Journal



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 21°C Miasto: Kalisz

Ciśnienie: 1012 hPa
Wiatr: 18 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama