W nocy z 11 na 12 kwietnia nieznani sprawcy podpalili maszyny w Tokarzewie koło Ostrzeszowa. Oba pojazdy stały na prywatnej posesji. Pozostawili je tam wieczorem operatorzy, aby następnego dnia o poranku znowu przystąpić do pracy. W nocy doszczętnie spłonęły. Teraz właściciele sprzętu mogą stracić 3-letni kontrakt wart 33 miliony złotych.
Sprawą zajmuje się już policja, jednak poszkodowanym przedsiębiorcom z gminy Blizanów to nie wystarczy. Dlatego o pomoc poprosili Krzysztofa Rutkowskiego. Znany detektyw zorganizował w czwartek w Kaliszu konferencję prasową. - Nie chcę sugerować, że właściciel innej firmy jest organizatorem tego podpalenia, ponieważ byłoby to bardzo niesprawiedliwe. Może być tak, że ktoś pracował, był zatrudniony, nagle stracił pracę, napił się alkoholu i pod wpływem emocji podpalił te maszyny – mówił Krzysztof Rutkowski. Biuro detektywa od wczoraj prowadzi działania mające na celu znalezienie sprawców podpalenia. Jednak, jak podkreśla, ze względu na dobro sprawy nie chce ujawniać szczegółów swoich działań.
Co ciekawe, kilka dni przed podpaleniem maszyn doszło do uszkodzenia głowicy jednej z nich. Pręt me
Detektyw Rutkowski liczy na dobrą współpracę z policją. Jak mówi najważniejsze jest odnalezienie sprawców podpalenia i zabezpieczenie pozostałych maszyn. - Jesteśmy nowi na tym terenie, ale w polskich lasach zdarzyło się coś takiego pierwszy raz – powiedział Leszek Kobus, właściciel firmy Unilas.
Detektyw apeluje, by osoby, które mają jakiekolwiek informacje na temat tej sprawy powinny zgłosić się do niego lub na policję. Na informatora, który wskaże podpalacza lub osobę zlecającą podpalenie, czeka nagroda w wysokości 21 tysięcy złotych.
MG, fot. autor, PSP Ostrzeszów
Napisz komentarz
Komentarze