Pani Bożena pierwszą operację na żylaki przeszła 10 lat temu. Rok temu lekarz stwierdził, że konieczna jest kolejna. – Przez ten czas żylaki wróciły. Oprócz tego, że są nieestetyczne to przede wszystkim bolesne, a często uniemożliwiają pracę – mówi kobieta, która jest kucharka w jednej z restauracji. – Czasami po kilku godzinach stania nogi puchły, a ból był nie do wytrzymania.
Inni też czekają
Dlatego informacja o konieczności kolejnej operacji jej nie zdziwiła. Przyjęła ją z ulgą. Także fakt, że na zabieg musi czekać kilkanaście miesięcy przyjęła ze zrozumieniem. – Jednak nie rozumiem, jak na dwa dni przed planowaną od roku operacją można zadzwonić do pacjenta i powiedzieć, że ta się nie odbędzie, a nowy termin zostanie ustalony niebawem. Tym bardziej zrobić to telefonicznie, bez wcześniejszych kolejnych badań stanu zdrowia i sprawdzenia, czy schorzenie się nie pogłębiło – mówi oburzona pacjentka.
Tak właśnie było w przypadku naszej czytelniczki. Termin operacji ustalono jeszcze w ubiegłym roku na 8 lutego 2016 r. Dwa dni wcześniej do kobiety zadzwoniono ze szpitala, że operacja w planowanym terminie się nie odbędzie. Na nowy ma czekać. Mimo to w poniedziałek, dzień planowanego przyjęcia do szpitala, 55-latka pojechała na ul. Poznańską. Chciała się dowiedzieć, dlaczego operacja się nie odbędzie i kiedy może spodziewać się nowego terminu. Tam usłyszała, że ze względu na dużą liczbę innych przyjęć tzw. ostrych przypadków, ona musi czekać. Spotkała też mężczyznę, który na nowy termin operacji, związanej z innych schorzeniem, czeka już od października. – Termin miałem wyznaczony wiele miesięcy przed – mówi kaliszanin. – Kilka dni wcześniej spotkała mnie taka sama sytuacja. Telefon ze szpitala i informacja, że operacja zostaje przesunięta. Na nowy termin mam czekać. Od końca ubiegłego roku przychodzę do szpitala co tydzień, by dowiedzieć się, kiedy zostanie wyznaczony. I nic.
Szpital: Są ważniejsze przypadki
Zapytaliśmy, czy to normalna praktyka, że operacje, które są stresującym wydarzeniem, często bywają przekładane? I kto bierze odpowiedzialność za zdrowie pacjentów? W mailu ze szpitala otrzymaliśmy informację, że w tym roku przesunięto trzy operacje osób cierpiących na żylaki. Wszystkie otrzymały nowe terminy, które wyznaczono na ten tydzień. Dr n. med. Zbigniew Bogusz, kierownik Oddziału Chirurgii Ogólnej i Naczyniowej dodał też, że żylaki kończyn dolnych nie mają bezwzględnych wskazań do leczenia chirurgicznego i jeśli nie ma powikłań, nie wpływają one na funkcjonowanie nóg. – Równie wartościowe jest leczenie zachowawcze – pisze dr Zbigniew Bogusz i dodaje, że kaliski szpital przyjmuje na oddział chirurgiczny pacjentów z całego byłego województwa kaliskiego oraz kilku powiatów przyległych: konińskiego, tureckiego i kolskiego. – Każdego dnia przyjmujemy nieplanowane, „ostre” przypadki z zakresu chirurgii naczyniowej, wymagające skomplikowanych, czasochłonnych procedur operacyjnych. Dlatego wzorem innych ośrodków chirurgicznych, o takim jak nasz szerokim zakresie procedur chirurgicznych, uprzedzamy zawsze pacjentów, że planowy termin może ulec zmianie, o czym powiadomimy telefonicznie – wyjaśnia dr Bogusz.
Chodzi także o to, by osoby, które nie muszą być operowane od razu, czyli nie są to wspomniane już „ostre” przypadki, nie leżały po kilka dni w szpitalu w oczekiwaniu na operację. Ma to zmniejszyć stres związany z pobytem w placówce. - Oczywiście z jednej strony argumenty są zrozumiałe, ale informacja o przesunięciu terminu operacji jest chyba jeszcze bardziej stresująca. Tym bardziej, że z każdej strony słyszymy o profilaktyce i szybkim leczeniu – dodaje czytelniczka naszego portalu.
AW, zdjęcie arch.
Napisz komentarz
Komentarze