Reklama
niedziela, 21 grudnia 2025 16:18
Reklama
Reklama
Reklama

Zabić kazały mu „głosy”. Adrian S. kupił nóż tuż przed zbrodnią WIDEO

- To mógł być każdy z nas – ta myśl przewija się w głowach pracowników kaliskiego PKS-u. Po bestialskim i zupełnie niezrozumiałym zabójstwie ich 59-letniego kolegi, pana Krzysztofa, wszyscy są w szoku. Zbrodnia wstrząsnęła całym Kaliszem. 26-letni Adrian S. rzucił się na odśnieżającego chodnik mężczyznę i zadawał mu ciosy dużym nożem w plecy. Gdy przerażeni pasażerowie uciekali w popłochu, na pomoc panu Krzysztofowi ruszyło dwóch pracowników Kaliskiego Przedsiębiorstwa Transportowego. Gdyby nie oni, być może szaleniec zaatakowałby kolejną osobę. Dziś Adrian S. przyznał się do winy. Śledczym tłumaczy, że zabić kazały mu „głosy”.
Zabić kazały mu „głosy”. Adrian S. kupił nóż tuż przed zbrodnią WIDEO

Dziś w miejscu, gdzie doszło do tragedii, stoją znicze, leżą kwiaty. Nikt nie może pojąć tego, co stało się tutaj w poniedziałek. Jeszcze wczoraj pan Krzysztof był wśród nich. Na dworcu PKS pracował dopiero od pół roku, ale przez ten czas dał się poznać innym pracownikom jako sympatyczny, uczynny człowiek. Od niedawna szczęśliwy dziadek - urodziła mu się wnuczka.

Komandoski nóż wbijał z zimną krwią

Do tragedii doszło w poniedziałek, około godziny 11:30. 59-letni Krzysztof, pracownik firmy zewnętrznej odpowiadał za porządek na terenie dworca PKS. Był ochroniarzem, zajmował się utrzymaniem czystości. Mężczyzna odśnieżał chodnik. Najprawdopodobniej w tym czasie jego morderca, Adrian S. błąkał się po Galerii Amber. - Byłam w galerii i w jednym ze sklepów chodził facet. Po wyjściu ze sklepu mówił coś o nożu, że najchętniej by pozabijał. Ale od razu wyszedł. Może to on skoro obok jest dworzec… – pisze w jednym z komentarzy pod naszym wczorajszym artykułem czytelniczka.

26-letni kaliszanin, Adrian S. zaszedł swoją ofiarę od tyłu i zadał jej ciosy dużym nożem w plecy. Wszystko działo się na oczach pasażerów. Maria, pracownica PKS-u słyszała krzyki: Pomocy! Ratunku! - On na nim siedział i go dźgał jeszcze. Patrzę – kto tam leży? Myślę, Krzychu miał dyżur. I to wszystko. Moment, sekunda. Chwilę wcześniej wyszłam, by wyrzucić ogryzki od jabłka. To przecież mogłam być ja – mówi nam Maria.

Z pomocą panu Krzysztofowi ruszyło dwóch pracowników technicznych KPT. 64-letni Jan i 36-letni Kamil. To ten starszy bez wahania rzucił się na napastnika i odciągnął go od poważnie już rannego pana Krzysztofa. Gdyby nie oni, nie wiadomo co lub kto zatrzymałoby zabójcę. Natychmiast wezwano służby. Do czasu przyjazdu pogotowia jedną z osób, które ratowały pana Krzysztofa, była Marzena. - Przybiegł po mnie kierowca, mówił, że doszło do jakieś skaleczenia. Pobiegłam szybko z bandażem. To jest nie do opisania, co przeżyliśmy. Pan na naszych oczach odchodził, a ten, który to zrobił, siedział obok niego. Żadnej reakcji. Nawet się nie ruszył. Ja siedziałam przy nim, zanim przyjechało pogotowie. To jest nie do opisania. Był jeszcze przytomny. Cały czas mówił, że nie może oddychać, że jest mu słabo. Myśleliśmy, że go uratują… Jak sanitariusze odwrócili pana Krzysztofa, to krew się lała strumieniem. To była potężna rana. Nóż był bardzo duży, z takich komandoskich. Napastnik sobie siedział i nie okazywał żadnych uczuć. Bez żadnej reakcji. Na pewno był pod wpływem jakiś narkotyków albo dopalaczy, bo to co zrobił, nie mieści się w głowie, żeby podejść do człowieka i z zimną krwią go zaatakować. To mogło spotkać każdego, kto był w tym czasie na dworcu, każdego z nas – mówi poruszona Marzena.

Zespół Ratownictwa Medycznego reanimował Krzysztofa trzykrotnie. Niestety nie udało się go uratować. Obrażenia były zbyt rozległe.

„Z góry coś mu mówiło, że musi kogoś zabić”. Adrian S. przyznał się do winy

26-letni Adrian S. po obezwładnieniu przez pracowników KPT siedział spokojnie i patrzył jak jego ofiara walczy o życie. -Skruchy nie dawał. Po tym co zrobił, był spokojny. On był ponoć po dopalaczach, bo mówił w samochodzie policyjnym, że z góry mu coś mówiło, że musi kogoś zabić – mówi Maria.

We wtorek napastnik został przesłuchany przez prokuratora. -  Prokurator Rejonowy w Kaliszu przesłuchał w charakterze podejrzanego tę osobę. Podejrzany jest o czyn z artykułu 148 KK p.1, czyli zabójstwo. W toku przesłuchania podejrzany przyznał się do zarzucanego mu czynu. Wskazał okoliczności tego zdarzenia. Prokuratura zleciła przeprowadzenie badania przez biegłych psychiatrów. Mężczyzna nie wskazywał motywów. Wskazywał na głosy, które słyszał. Narzędziem zbrodni był nóż zakupiony bezpośrednio przed zdarzeniem. Wniosek o areszt będzie sformułowany po uzyskaniu dwóch opinii: wyników sekcji zwłok i wstępnej oceny badań biegłych psychiatrów - przekazuje nam Maciej Meler, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że 26-latek leczył się psychiatrycznie. Adrianowi S. grozi teraz od 8 do 15 lat, 25 lat więzienia lub dożywocie.

Żałobne wstążki na autobusach, zbiórka dla rodziny

Krzysztof za cztery miesiące obchodziłby 60-te urodziny. Zostawił żonę, dwóch synów, wnuczkę, z której tak się cieszył. Pracownicy spółek transportowych: PKS, KLA i KPT sami wyszli z inicjatywą, by zorganizować dla rodziny zbiórkę pieniędzy. – Ten pomysł wyszedł od załogi i na pewno będziemy chcieli go zrealizować. Jak najszybciej wypełnimy wszelkie formalności w tej kwestii. Na pewno nie zostawimy rodziny pana Krzysztofa bez pomocy finansowej i bez wsparcia – mówi Mariusz Wdowczyk, prezes Kaliskiego Przedsiębiorstwa Transportowego.

Szczegóły zbiórki będą znane w najbliższych dniach. Najprawdopodobniej dołączyć się do niej będą mogli wszyscy kaliszanie.

Agnieszka Gierz, fot. autor, wideo: Magazyn Miejski


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
zachmurzenie duże

Temperatura: 4°C Miasto: Kalisz

Ciśnienie: 1020 hPa
Wiatr: 12 km/h

OSTATNIE KOMENTARZE
Autor komentarza: OdpTreść komentarza: Kolega tez dziecko, na pewno ma rodziców, tu nie chodzi do końca od przyczyny tylko o skutek, o to że obecnie za każdą głupotę którą ktoś zrobi, stwarza się narracje wielkiej krzywdy życiowej i wyłudza pieniądze od innych, przecież te wszystkie portale co zbierają pieniądze biorą 10-20-30% zebranej kwoty dla siebie! Jak ktoś faktycznie chcialby pomóc to wziąłby kielnie i wiaderko, wałek do malowania, kilka płyt gk, kilka dachowek i poświęcił kilka godzin życia na naprawę, oczywiście przy ogromnym zaangażowaniu rodziców-właścicieli nieruchomosci i ich rodziny. Serio zaraz ktoś skoczy z balkonu i będzie zbierał na operacje połamanych nóg a główki będą wpłacać bo jakoś portal ładnie wymyśli historyjkę i wrzuci na stronę. Ręce opadają.Data dodania komentarza: 21.12.2025, 12:39Źródło komentarza: Wybuch w Rokietnicy - pilnie potrzebna pomoc!Autor komentarza: BobiTreść komentarza: Zadań coraz więcej, wymagań coraz więcej. Sam znam kilku urzędników (i nie są to panie które piją kawę przez pół dnia). Wielu z nich naprawdę ma urwanie głowy (za dużo zadań na głowę, a terminy gonią) i niewielkie pieniądze.Data dodania komentarza: 21.12.2025, 12:01Źródło komentarza: Armia urzędników. Ile osób zatrudnia ratusz?Autor komentarza: M.Treść komentarza: Nie do końca się zgadzam. Kontrola jest podstawą,nie należy też dawać bez sensu za dużych pieniędzy dziecku. Z ubezpieczeniem się zgadzam w 100%. Ale 14 latka nie da się pilnować 24h. Kto z nas nie miał głupich pomysłów w tym wieku? Czasem jak sobie przypomnę to aż mnie ciarki przechodzą. Oczywiście rodzice nic nie wiedzieli bo kto by się przyznał! Budowanie superpetardy z małych też było niestety. Także nie da się mimo rozmow ,konroli i uwagi pewnym rzeczom zapobiec. Moze kolega przyniósł? Nie wiadomo!Data dodania komentarza: 21.12.2025, 11:53Źródło komentarza: Wybuch w Rokietnicy - pilnie potrzebna pomoc!Autor komentarza: kaczkaTreść komentarza: I to ma być armia?Data dodania komentarza: 21.12.2025, 11:43Źródło komentarza: Armia urzędników. Ile osób zatrudnia ratusz?
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama